Tu i tam Yvona le Mena, pochodzącego z Bretanii poety francuskiego, to poetycka opowieść o własnym miejscu na ziemi. To poczucie przynależności do „tu” jest w tym tomie rozumiane przynajmniej dwojako. Po pierwsze, dosłownie, co wynika z głębokiej, emocjonalnej więzi poety z jego małą ojczyzną – Bretanią, która jest przestrzenią wielu poetyckich doświadczeń i olśnień lirycznych „ja” le Mena. Po drugie zaś, jako konstrukt ludzkiej myśli i abstrakcyjna kategoria, która nie ma odzwierciedlenia w praktyce. Nie sposób bowiem inaczej niż wyobraźniowo bądź poprzez naiwne „nazywanie” oswoić danego terytorium, zawsze wymykającego się realnym uroszczeniom, tym bardziej że pod naciskiem rzeczywistości „ja” musi zaniechać erupcji uczuć, zacząć myśleć o swym kresie i zamknąć się w sobie, w ciele, jak w otwierającym książkę wierszu: „Siedzi / przed morzem / w ciele // ciężkim / jak pytania / które ją nurtują // w obliczu śmierci”. Kolejnym czynnikiem, przez który trudno zadomowić się w tu i teraz jest fakt, że podczas życia, bezustannie widząc i będąc widzianym, szybko osuwamy się w nieistnienie, w cień zapomnienia, dlatego trudno nam przyswoić impulsy płynące z zewnątrz i tracimy słowa: „moja matka / znała słowa / potrzebne // do przejścia / przez most / pomiędzy życiem i śmiercią”. Na tym planie le Men świetnie pokazuje, jak pamięć o przemijaniu zostaje zaklęta w materii. To przedmioty – wydawałoby się, że nieporuszone i nieświadome – komunikują nam nasze „obracanie się / w proch” i zanikanie. Równie ważne, jak przeżywanie utraty w Tu i tam jest świadome powiedzenie o sobie: „ja jestem”, do czego droga wiedzie przez nieskrywany, dziecięcy entuzjazm poznawczy i sprawienie, by uważna obserwacja stała się stylem życia, wyznacznikiem tożsamości oraz cechą pozwalającą ujrzeć sensotwórcze błyski: „Jak dzieci / patrzące w kalejdoskop / na świecące barwy // w których rozpoznają tęczę / i odbicia swoich marzeń // patrzyliśmy / jak w witrażu / przepływały morze i niebo”. Skupienie wzroku na tym, co porusza duszę, to w Tu i tam wejście na nieporównywalny do czegokolwiek poziom czucia, oddanie się apoteozie rozkwitu świata i praca nad wrażliwością, owym dzieleniem się sobą z innymi i światem: „kiedy spojrzenie obiera błękit / zdanie staje się śpiewem / a wiatr porusza fale // po morzu / które przenosi niebo / aż na krawędź witrażu”. Jest to więc poezja ambiwalentnego ruchu, polegającego na przemieszczeniu siebie względem świata, jak i statycznym byciu, skrywaniu się w naoczności, trwaniu w stanie obserwacji widzialnej i niewidzialnej dynamiki rzeczy. To zatrzymanie siebie, symboliczny letarg wydaje się sposobem na podtrzymanie świata w jego pięknie, chaotyczny ruch natomiast jest próbą zasilenia swego wnętrza szybko ulotną energią. Niezależnie od tego, jaki tryb egzystencji podmiot le Mena akurat obiera, najbardziej dotkliwe jest dla niego spostrzeżenie, że w materii pozostaje niezatarty ślad ludzkiej obecności, który przypomina o zmarłych bliźnich i środowisku naturalnym tętniącym pozaludzkim życiem. Le Mena interesuje metafizyka czasowości, zaszczepianie się w świecie i emanacje możliwe tylko do szkicowego, niemal impresjonistycznego opisania.
Wiersze le Mena są jak witraże: układy wielobarwnych, spojonych metalem szkiełek, które odzwierciedlają synestetyczne postrzeganie świata przedstawionego i jego sprowadzanie w optyce „ja” do stopniowo kurczących się, syntetycznych drobin. Poetyckość le Men odnajduje w cierpieniu, niespodziewanych zdarzeniach, wieloznacznej codzienności, nietracących na sile uczuciach i wszystkim tym, co nieosiągalne i po „drugiej stronie szyby”. Choć sprawnie odnajduje immanencję przedmiotów refleksji, to fascynuje go, jak różnice przebrzmiewają w poetyckim uniwersum i życie powraca do swojej macierzy, równocześnie jednocząc rzekomo odrębne byty – istoty będące tak naprawdę czasowym wcieleniem uniwersalnej, ponadmaterialnej siły życiowej. Fakt, że wszystko jest w Tu i tam ze sobą spokrewnione, determinuje bezpośredniość poznania, gdyż podmiot poetycki le Mena podskórnie wyczuwa korelacje między sobą a alternatywnymi przejawami élan vital, co stwarza dogodną płaszczyznę porozumienia na linii „ja” – zewnętrzność. Symptomem utraty tożsamości kosztem bliskości ze światem jest zacieranie się imienia wyrytego w kamieniu: „Odkąd / odeszłaś / pozostawiając swoje imię // szybko wyryte / na kamiennym nagrobku”. Bezcelowość śmierci i efemeryczność bycia „ja” Tu i tam uświadamia sobie szybko, wraz z myślą o tym, że bliski jest czas, gdy „stanie do generalnej mobilizacji / zmobilizowanej śmierci // po nic”. Zdaniem le Mena, człowiek, bez względu na poziom zaradności, potrzebuje otoczenia troską, jest „nienasycony / jak wilk” i czyni ze swojej egzystencji pielgrzymkę, nieskończony ciąg próśb o cudowne odwrócenie teraźniejszych realiów, o powodzenie i sens – zarówno prywatny, osobisty, jak i ogólny, absolutny: „słowa ustawione w porządku / aktualnego losu // proszę o miłość / a ja uzdrowiony zostanę / i pracować dla ciebie będę”.
Poetyckość Tu i tam ma źródło w somatyczności, tajemnym rytmie i śpiewie rzeczywistości oraz wędrującym, płynnym ludzkim istnieniu, które wydaje się tu zaklęte nie zawsze w konkrecie, ale przede wszystkim przemawia za pośrednictwem wspomnień i reperkusji czasu minionego: „Wezwana na drogę wspomnień / która biegnie do dzieciństwa / i wraca do źródła // kiedy słowa / jeszcze / miały smak”. Le Men największy potencjał odnajduje w niestabilności perspektywy, rozdartej między bliskim a dalekim przedmiotem poetyckiego opisu, równocześnie dystansowaniem wobec świata i radykalnym przybliżaniem oka do jego powierzchni. W swych poszukiwaniach bretoński poeta zmierza w kierunku prawd uniwersalnych i ogólnoludzkich, zdając sobie sprawę, że obecne konflikty nie są spowodowane regułami życia społecznego i zjawiskami natury obiektywnej, ale bardzo odległym w czasie poróżnieniem. Choć – jako gatunek – wychodzimy z jednego pnia, to później celowo stworzyliśmy komunikacyjne przeszkody, kształtując własne, wąskie imaginaria, które zwykle sprzężone były z językiem i historią. Dlatego le Men, zajmując się zagadnieniem obcości i inności, formułuje bardzo interesujące pytanie: „Czy pomarańcza jest obca sośnie / a cytryna dębowi? // Czy cień topoli w rzece w Kastylii / jest jaśniejszy od cienia brzozy // w jeziorze w Finlandii?”.
Nieznane na równi przyciąga nas, zaciekawia i odpycha, budząc niepokój. Le Men przekonująco pokazuje, że źródłem tej niekonsekwencji i uprzedzeń jest błąd w myśleniu o swoim miejscu w świecie, które oparte jest na traktowaniu otoczenia jako własnego (przypisanego wyłącznie sobie i posiadanego) i tylko na drodze wyjątku „dzielonego” z innym, gdy w istocie każdy z nas jest gościem w wielkim świecie natury („dachówki tego domku dopasowują się do jesieni”). Siły poza- i ponadludzkie zajmują ważne miejsce w Tu i tam, podkreślając nieostateczność pochodzących od człowieka, ontologicznych konstrukcji i otwartość życia na to, co nowe. Dla le Mena obieg materii w przyrodzie jest źródłem inspiracji w komponowaniu wiersza i urządzaniu wyobraźni, tym bardziej w zakresie dotyczącym horyzontu poezji, dotkniętej niewspółmiernością środków-słów do celu: „lot liścia / w powietrzu // tyle świata / a tak mało słów”. W modelu wiersza le Mena „świat się streszcza”, kondensując energię otoczenia podmiotu poetyckiego i ożywiając to, co dotąd nieporuszone. Wspólnym mianownikiem każdej frazy w Tu i tam jest utożsamienie życia z ruchem, co odzwierciedla dynamika wiersza, można rzec: dosłownie żyjącego na naszych oczach oraz ewolucja semantyki poetyckiej le Mena, która prowadzi do opisu obserwowalnych zjawisk jako fenomenów o „egzystencji” wymykającej się werbalizacji i tym samym unikających racjonalizacji każdego typu: „wznoszą się / błękity wpadające w czernie / na wschodzie / czernie wpadające w zielenie / na zachodzie / nadmorskie pinie // i / na granicy tego krajobrazu w którym zachodzi słońce / (…) są wcieleniem / od końca do końca świata / tego samego wiersza spisanego atramentem tego samego widoku”. W Tu i tam rozmywa się granica między rzeczą a myślą, faktem a domniemaniem, odradzaniem się realności a jej restytucją będącą efektem ubocznym ludzkich działań. Pozwala to lirycznemu „ja” wierzyć w spójność rzeczywistości i jej celowość, jednak ów podmiot prędzej czy później w swoim rozumowaniu dociera do miejsca, w którym czuje się zdezorientowany i otumaniony, jakby takie właśnie było jego przeznaczenie. Utopijna wizja koherentnego świata jest w Tu i tam niejednokrotnie podważona – le Men widzi, że zgodnie z historiozofią przemijają kolejne panujące „elity” i narody, owe „bezbronne nazwy ludzkości”, jednak ludzie instynkty i skłonność do zła są odporne na upływ czasu, a nawet umacniają się, czego konsekwencją jest – mistrzowsko dosadnie i przejmująco przedstawione – ponowoczesne wrażenie uwięzienia, ideowego zaduchu i braku wyjścia ze współczesności jako sytuacji patowej: „nie ma ujścia dla wody / nie ma dostępu do powietrza / ulewa z wysokości na dole nie znajduje wyjścia // jesteśmy uwięzieni w swoich autach / w autach w których / woda rośnie nam do gardeł / woda błyska się w naszych oczach jak biała broń // nie mają dokąd uciec wody w stolicy Libanu / nie ma jak bronić się przed deszczem i wściekłością kierowców”.
Człowiekowi portretowanemu w Tu i tam umknął sens opisywany tu jako „obłąkany”, jakby samo „ja” było istotą naturalnie dobrą i „zdrową”, tylko miało w zwyczaju obierać cele fałszywe – nazbyt oczywiste, nierealne i monumentalne, a nawet prowadzące – w razie ich realizacji – do totalitaryzmu i schizofrenii: „Kto to dzisiaj przeczyta / w naszych czasach kiedy historia podąża znów obłąkaną drogą?”. Poezja jawi się w tej sytuacji jako narzędzie deziluzji, jednak nie zawsze działa ona na poziomie totalnym, gdyż le Men często deklaruje się jako poeta lokalny, choć jawnie praktykujący wyobraźniowy eskapizm: „jak gdybym miał jutro / nie zobaczyć grafik / ani brzegów Léguer która spływa i się cofa / za progiem mego domu / i na ścianie na której wisi grafika / Hiroshige”. Już w tych przykładowych wersach widać, że kluczową rolę u le Mena odgrywają chwile zachwytu, które zazwyczaj separują podmiot od jego podstawowych atrybutów i ich negatywnych implikacji: psychosomatyczności i czasowości. „Wiersze nie służą / tym co wiedzą / co robią”, są rodzajem samobójstwa samoświadomości, ponieważ zaślepiają, proponują odrębny, obcy aktualnemu porządek rzeczy, stoją w kontrze do realiów, nie ocalają i nie mają utylitarnego aspektu. Żyją swoim życiem, przechwytując techniki obrazowania i symbolizacji, przekształcając je tak, by oddać analogie stanowiące fundament świata i wyobraźni. Ich przedstawienie w nowym, empatyczno-poetyckim kontekście, może być zarzewiem dla aktu odsłonięcia, czym w istocie jest tworzywo naszych mikrorzeczywistości i co jest w nim zakodowane. Wyrażona już w tytule (Tu i tam) niejednoznaczność wizji poetyckiej ma swoje pokłosie w podstawowym dylemacie lirycznego uniwersum – rozdarciu między zapamiętywaniem a zapominaniem. Wynika ono z natury teraźniejszości, wypadkowej przeszłości i przyszłości, jak i przemyślenia przez poetę miejsca niegdysiejszych ideologii antydemokratycznych w myśleniu o świecie obecnym, do czego – w wierszu Wenecja, cmentarz San Michele – zachęciła go postać Ezry Pounda, twórcy, który propagował idee Hitlera: „zapisał całe strony / w książkach // które lepiej zapomnieć / których nie wolno zapomnieć / żeby nie zapomnieć”.
Le Men pokazuje, jak tracimy dziś z oczu etyczną drogę egzystencji, a tym samym możliwość uzyskania samowiedzy i samoopanowania. Zagubienie w gąszczu możliwych reakcji na środowisko życia w podmiocie Tu i tam, doprowadza go do myśli, że zawsze istnieje luka, w którą można wpaść, przetrącając swój moralny kręgosłup. Natomiast wiersz to ponadczasowy wgląd, zatracenie się w apoteozie i uniesieniu, które może na nowo zorientować człowieka na to, co nadaje jego życiu sens. Zjawiska rzucające nowe światło na życie nie są w Tu i tam nigdy czymś kompleksowym, zawsze poeta posługuje się skromnym ilościowo sygnałem i wyimkami z poetyckiego uniwersum. Wyobraźnia le Mena skuwa zewnętrzną powłokę faktyczności, uzewnętrzniając jej opalizujące, najbardziej wartościowe części – to delikatne ciało świata, które jest wciąż płodne i pozwala swobodnie żyć na pograniczu bycia zarówno widzem w teatrze życia, jak i tym, kto jest obserwowany przez materię (ożywioną i nieożywioną) i tym samym wystawiony na transcendencję – na to, co wychodzi poza jego życie tu i teraz. Częściowa wiara w moc poezji – oczywiście nierzadko kwestionowana – jest w Tu i tam możliwa, ponieważ funkcjonuje jako przeciwwaga względem braku zaufania w zbawczy sens historii, która wciąż zatacza koło, cyklicznie sprowadzając na ludzkość eskalacje zła, wykolejając ją bądź sprowadzając ją na te same, prowadzące donikąd tory („exodus ludzi zmierzających do ziem obiecanych”). Idee są więc ponadczasowe i jedną z nich jest ta związana z poetyckością i jej pięknem. Obecna sytuacja przedstawia się więc według le Mena tak, że kurczy się dziś zakres możliwości bycia w świecie, a ludzie ulegają deindywidualizacji, wtapiając się przy tym w tło i nie mogąc przeciwstawić się erozji swych tożsamości. Tylko pokładanie nadziei w to, że coś jest po drugiej stronie, może być uzasadnieniem niestrudzonych poszukiwań tu i teraz bądź Tu i tam. Istnieje też bardziej abstrakcyjne źródło ratunku: uzyskanie pozasłownego porozumienia z przodkami za pomocą wyobraźniowo-intelektualnego „przeskoczenia” czasu, widzianego jako relatywna i wyobcowująca bariera. Do takiej myśli doprowadza poetę wydziedziczenie – nie zna bowiem języka bretońskiego, języka swoich przodków, który mógłby połączyć go z ich dziedzictwem. Doskonale natomiast zorientowany jest w tym, co poetyckie. Ów liryczny sposób podejścia do egzystencji pozwala mu na porozumienie z każdym i to ponad barierami znanymi ze świata czterowymiarowego. Wiersz jest tu ratunkiem przed nacierającą pustką, ucieczką przed efektami bezcelowego przepoczwarzania się ponowoczesności i szansą na widzenie świata przez pryzmat innych wrażliwości, a tym samym ujrzenie reliktów dobra w sytuacji obecnego, krańcowego wyczerpania, do czego dochodzi w tekście W Chengdu, w domu poety Du Fu, niebezpośredniej rozmowie z tytułowym, chińskim poetą z czasów dynastii Tang: „Jeśli wejrzę w jego wiersze / to może zobaczę / to co on widział // w krajobrazie tysiąc razy opisanym / tysiąc razy powracającym / w oczach wędrowców”. Le Men jest interesującym przykładem twórcy, który nie poszukuje „nowego” sposobu wyrazu, pozwalającego odnieść się do sytuacji dotąd niespotykanych. Tu i tam jest świadectwem tego, że jego zdaniem każdy problem poetycko tematyzowany sprowadza się do „wszystkiego co tworzy życie / od zawsze // narodziny / istnienie / umieranie”. Chodzi więc o to, by ujrzeć więcej w tym, co od dawna istniejące.
Stawką poezji le Mena jest wolność, samorozumienie i czułość. Surowość rzeczy doświadczanych zostaje tu skonfrontowana z dobrze znanym „tutaj” – miejscu o obszarze nieskończonym, bo możliwym do poszerzania wraz z kolejnymi wędrówkami, świecie, z którym podmiot le Mena jest w zażyłej relacji – jak i „tam”, czyli wszystkim tym, co nieczułe, skostniałe, martwe, chłodne i intensyfikujące głód. Kazimierz Brakoniecki – tłumacz, któremu le Men zawdzięcza uobecnienie swoich wierszy w polszczyźnie – poświęcił francuskiemu poecie wiersz, również zamieszczony w tym tomie. Ukazuje on le Mena jako poetę, którego ciało i „umysł składa się z wierszy”, a także niezdolnego, mimo usilnych prób, „zapobiec umieraniu wszystkich których kochał”. Brakoniecki – mówiąc o le Menie jako marzącym, kochającym i buntującym się – uchwytuje wiele cech jego idiomu, szczególnie ten ich splot, który dotyczy związku w jego wierszach empatii do bliźniego z sympatią względem świata: „te całe sto tysięcy zabitych na tej wojnie // jakby rozcięty czas istnienia / zszywał się w momencie śmierci / w kraj cedrów scalających niebo z ziemią”. Le Men przygody swojego „ja” (na równi skrzętnie ukrywanego i chętnie ujawnianego) wpisuje w prądy idei i zjawisk przepływających przez rodzime strony i świat zewnętrzny w ogóle. Zmysły w jego poezji flirtują z rzeczywistością, oddając – intencjonalne i nieświadome – pogrążanie się człowieka w pustoszącej jego duszę otchłani nowoczesności. Urojona bliskość podmiotu ze światem, zaabsorbowanie konfliktami czy dążność do uatrakcyjnienia wyobraźni kosztem głębi obrazu poetyckiego nie są zdaniem le Mena wyjściami z aktualnej, patowej sytuacji. Zamiast nich proponuje ujrzenie siebie w kontekście innych form życia i doświadczenie nostalgii za tym, co dziś niedosiężne.
Autor: Przemysław Koniuszy
Yvon le Men, „Tu i tam”, tłum. K. Brakoniecki, Wydawnictwo Forma, Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin, Bezrzecze 2020, s. 82