„Słuchać przez radio krzyku / umierających planet” – poetycka nieodwracalność i pustka

Którędy to tom poetycki Stanisława Jaworskiego, wybitnego znawcy awangardy i nadrealizmu, który swe doświadczenia czytelnicze, siłą rzeczy związane z praktyką badawczą, przekuł w idiom niesłychanie oryginalny, choć żywo reagujący z głosami mu bliskimi. Nadto Którędy to coś więcej – dopełnienie opus magnum, zbiór wierszy cyzelowany od czasu powstania pierwszych juweniliów, teksty wypróbowane i wielokrotnie zweryfikowane w autorskiej lekturze. Liryczne „ja” Jaworskiego spotyka się w tych wierszach z samym sobą, z lustrem, z wyimaginowanym obrazem siebie, który rozmywa się, pierzcha przed okiem patrzącego. Własne „ja” w Którędy możliwe do wypatrzenia jest także w osobach, z którymi łączy go silna więź emocjonalna. Wtedy, w miłosnych interakcjach między „ja” a innymi, to, co indywidualne i intymne staje się fundamentalne: „trwa jeszcze twój świat w powietrzu / jesteś w każdym oddechu / w każdym uderzeniu serca // kiedy tak stoisz / poruszając firanką / w migotaniu planet”. Bliźni wszystko dla „ja” rozpoczyna i kończy, bez niego nie ma niczego, a z nim jest wszystko – możliwe jest nawet sięgnięcie po wszechistnienie. Miłość do niego jest „bombą”, która nieoczekiwanie wybucha, rozrywając „taśmę” życia tak, że jej porwana struktura daje nadzieję na nowe początki („wszystko jest jeszcze możliwe”). Uczucie tego rodzaju – obdarzenie nim kogoś w sposób szczery i czuły – jest podstawą oglądu rzeczywistości przez podmioty Którędy oraz czynnikiem uwalniającym ze stanu spoczynku każdy przedmiot po to, by o niej zaświadczał i był kontekstem dla chwil jego emanacji.

Miłość jest tu siłą, która jest zdolna do wszystkiego w granicach moralności po to, by siebie uprawomocnić, uwidocznić i uczynić sensowną. Jej potencjalność dlatego tak ciekawi podmioty liryczne Jaworskiego, gdyż łączy ona w jedno zjawisko nieobecności (pustka, samotność) z obecnością. Ten, kto kocha, jest zawsze, nawet niezależnie od braku bezpośredniego kontaktu, z tym, kogo kocha i kto powierzył się mu w akcie wyznania uczuć. U Jaworskiego dla zakochanych świat staje się na nowo, między nimi, „z chaosu i pustki”. Są oni dla siebie „każdą metaforą / która rozjaśnia świat”. Darzenie kogoś uczuciem, to wzięcie go do siebie, cząstkowe bycie nim i podzielanie każdej sekundy istnienia („w każdej z nich jesteś / (…) w płomieniu świecy / i w cieniu wiatru / wszędzie znajdę ciebie”). Miłość jest istotą Którędy – motywem spajającym ten tom poetycki i zarazem wątkiem weryfikującym jego założenia, gdyż przez nią „pytanie” zadane w tytule okazuje się bezpodstawne. Wedle poety bowiem skoro „Ziemia jest kulista”, to prędzej czy później powróci się do tych samych miejsc i spotka się osoby, które nas opuściły, poszły w innym kierunku: „potem zobaczę wszystko w porządku odwrotnym / bo skoro droga zawsze w inną stronę / nawet spotkawszy przyjdzie nam się minąć”.

To tylko jedna z wielu, choć najbardziej sugestywna strona Którędy, w ramach której Jaworski (a bardziej podmioty liryczne jego wierszy) próbuje wejść w słowną materię, w jej meandry, w międzysłowie tworzące otwartą ranę utworu, w sensy zawsze chimeryczne i ulokowane między snem a jawą („świat / jest jak kropla rosy / na łodyżce snu”). Chodzi w tym albo o słuchanie myśli: „leżąc w ciemności / słyszysz głosy / słyszysz / ocieranie się myśli / czujesz ich dotyk”, albo poleganie na innych, pozawerbalnych metodach komunikowania się i spotykania („skoro / rozproszyły się słowa / mówię do ciebie / spojrzeniem”). Motyw miłości u Jaworskiego również świetnie obrazuje, jak poeta konstruuje wiersz z punktów (fragmentów, wyimków) będących nieusuwalnymi generatorami sensów, które działają nawet wówczas, gdy ustaje źródło ich mocy: „pójdziesz w przeciwną stronę – Ziemia jest kulista / znikniesz z mojego życia – pozostaną ślady”.

„Ja” Jaworskiego istnieje w jedności momentów: teraźniejszości samego siebie, chwili bycia z ukochaną i formułowania wypowiedzi poetyckiej za pośrednictwem innej tożsamości. Poezja tak powstająca łączy „wiarę i zwątpienie / nadzieję i rozpacz / miłość i nienawiść”, wynika z głębokich pokładów siebie, z wnętrza, w którym jest wszystko to, co rozczarowujące i pocieszające, bo pochodzące od innego i to tak trwale włączonego w siebie, że staje się on nieodróżnialny od swego „gospodarza”. Taka poetycka mowa jest skupiająca, syntezuje w soczewce wiersza, „w maleńkim kasztanku / spadłym na asfalt” cały wszechświat. Moment jest w Którędy wiecznością, nieskończoność zaś niezauważalną chwilą: „tyle tych rozstań / a każde ostatnie / na całe życie // a życie / tylko jedno”. W tym fragmencie i w podobnych mu Jaworski opiera swój wiersz na koncepcie językowym, zaostrzeniu swego stosunku do wysławiania się i bardzo poważnie potraktowanym tworzywie poetyckim („obok biegnie ulica / póki się nie potknie”), dzięki czemu jego teksty uobecniają swego rodzaju nadprawdę o rzeczywistości. Dlatego w Którędy na przykład można umówić się „na wczoraj”, a to, co niebiologiczne zostaje ożywione.

Na Którędy składa się wiele zadziwiających procesów, zdarzeń i aktów. Widzenie, jak uchodzi życie i jak świat „rodzi się / z ciszy”. Obserwowanie, jak „w dygotaniu liści / w każdym drgnieniu jest wszystko”. Czekanie na to, co po „przewędrowaniu świata” przyniesie ślepy los. Sprzeciwianie się jednorazowości życia poprzez wykazywanie absurdalności sytuacji, w której zużycie czegokolwiek konotuje wyrzucenie czegoś wcześniej przydatnego i nadal mniej więcej, przy małej ingerencji, nadającego się do użytku. Krytykowanie procesów, w których wygodę przedkłada się nad logiczność. To szerokie poetyckie spektrum dopełnia nostalgia i przeżywana w skrytości serca rozpacz za tymi, którzy odeszli, choć wciąż powracają za sprawą pamięci żyjących i nadrealistycznego procesu „wydobywania”, wyróżniającego wiersze Jaworskiego. Polega on na zaistnieniu podmiotu mówiącego jako tego, kto całym sobą pamięta i włącza w siebie niby-przestrzeń. W istocie jest ona zbiorem oznak bycia, śladów mentalnych i miniaturową reprezentacją tego, co było: „gdzie zmieszczę tę przestrzeń / która jest wszędzie wspomnienie spojrzenie / te wszystkie ślady które pozostały / gdzie byliśmy razem / i jesteśmy nadal / choć nie ma ciebie”. Rzeczywistość nie istnieje w Którędy sama dla siebie i jest ewidentnie wiązana z istnieniem ludzkości („wystarczy zdjąć okulary aby świat nie istniał”). Jednostka zaś także nie realizuje swojego bycia samoistnie, a nawet przestrzeń przez nią zamieszkiwana jest jej cieniem, który zawiera prefigurację wszystkiego, co nastąpiło bądź mogło nastąpić: „którędy / przeszło to wszystko / co było / mną // jakieś cienie / przesuwają się jeszcze / na niejednym zakręcie / wraz ze mną”.

Lirycznemu „ja” Którędy po doświadczeniach surrealistów trudno dać wiarę temu, że istnieje się naprawdę i to, co nas otacza faktycznie „jest” i to nie do końca samo dla siebie, ale i w znacznym stopniu dla nas, o ile wierzymy w teleologię bycia. Jednak twierdzenie o optymizmie Jaworskiego nie jest do obrony na planie całego tomu – tak dużo tu zawodów, tak wiele wątpliwości. Poeta – wnikliwy czytelnik tekstów awangardowych – na dodatek przewrotnie posługuje się metaforyką, czego efektem są wiersze mówiące o śnie przekształcającym realność, siłach naturalnych posiadających samoświadomość i spojrzeniu, które pozostawia namacalny ślad w czasoprzestrzeni. Co ciekawe, te ostatnie, owe okruchy obecności są trwalsze niż człowiek sam dla siebie, gdyż trwając w świecie, sukcesywnie siebie zapomina i wychodzi z ciała, by na końcu „postawić kropkę” po swoim byciu. Żyjąc albo spotyka się wciąż samego siebie, wychodzi się z ciemności swego „ja”, albo czeka się na takiego bliźniego, który zakotwiczy w teraźniejszości, w momencie przeczuwania wieczności. Jaworski bada zaczątki przyszłości i rewersy tego, co dopiero nadejdzie. Postuluje, by ludzkość doceniła najważniejszy z posiadanych przez siebie darów – życie. Jego zdaniem człowiekowi nie jest znana cena tego, co przynosi mu teraźniejszość, choć musi on zaakceptować tę ofertę z góry i żyć mimo niewiedzy, niezależnie od niezbadanej natury świata „chodzącego / po nieistniejących ścieżkach”.

W Którędy obok wierszy dojrzałych czytelnik znajdzie również juwenilia Jaworskiego. Są to teksty pokazujące, jak duża ewolucja dokonała się w dykcji tego poety, który od długiej i obszernej w dopełnienia frazy przeszedł do minimalistycznych wersów i dominacji skrótów myślowo-metaforycznych. Niemniej, choć na płaszczyźnie konstrukcyjnej zaszła ogromna zmiana, to widać, jak konsekwentny jest Jaworski w drążeniu i rozwikływaniu problemów o podobnej naturze, które z biegiem lat przedstawiają się mu w odmienny sposób, z innym rozłożeniem akcentów. Już kilkadziesiąt lat temu poetę kształtującego warsztat interesował paradoks istnienia nierzeczywistego, tęsknota za tym, co umarłe, krótkotrwałe uniesienia, żywe konflikty na tle ideologicznym oraz proporcjonalność esencji istnienia do tego, co obecne w świecie: „jakże teraz mam wstać i iść / przez miasta i osiedla ludzkie / z twarzą której odbicie zabrała woda / ono tańczy na dnie oceanu / widzę wszystko w ziarenku piasku / ono tańczy na dnie oceanu / i woła”. Jaworski – we wczesnej i późniejszej „wersji” – słownie (re)konstruuje. Zachwytem i samotnością rekompensuje niestałość swej wiary w poetycką suwerenność, w moc liryki do unieruchamiania przedmiotu po to, by dokonać skrupulatnego jego oglądu. To, co od Poezji otrzymane Jaworski rozpatruje w sposób dwoisty. Albo poetyckość jest dla niego przyczynkiem do spotkania z tym, co uwielbione i w nieokreślony sposób własne („jesteś teraz moja własna / z obrączką wspomnień na palcu / od linijki do linijki / wierna i oddana // twoje oczy krople atramentu / z białej kartki twoja twarz wygląda / chyba wezmę ciebie w nawias”), albo czymś nadzwyczaj ogarniającym, wzbudzającym niepokój i dezorientację, bo splatającym momenty bliskości i obcości, snu i jawy. Tak czy inaczej, Jaworskiego ekscytuje posiadanie przez poezję absolutnej mocy tworzenia, model wiersza „rozumiejącego” istnienie oraz zjawisko równoczesnego oddzielania i jednoczenia sfer realności w tekście lirycznym: „teraz / kiedy oddzieliłem już dzień / i noc zatopiła wszystko / kiedy oddzielone są oceany / i lądy / rzeki i jeziora krzewy i ścieżki polne // (…) teraz / tchnę w ciebie ruch / abyś odeszła”. Z tego wszystkiego wyłania się dykcja pragnąca określać to, co dopiero wyłoni się z mroków przyszłości, ze świadomości wyznającego „ja”, z uważności, autoironicznej charakterystyki, domysłów, wyśnionych wizji i przede wszystkim z marzeń.

Autor: Przemysław Koniuszy

Stanisław Jaworski „Którędy”, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Kraków, Kraków 2018, s. 98

„Słuchać przez radio krzyku / umierających planet” – poetycka nieodwracalność i pustka