„Patrz / dziecko siedzi w bramie świata / i żłobi / pentagram / w progu”, czyli „ikry autentyzmu” w reprezentacjach in statu nascendi

inline_101_http://nasirwizz.nazwa.pl/wp-content/uploads/2016/01/mlpnk.jpgOpublikowany z okazji czwartej edycji Festiwalu Miłosza tom „Pisane na kamieniach” to pokaz niesamowitej siły konkretyzacji uczuć i dowód na wpisanie się przez Marie Lundquist (rocznik 1950) w najlepsze tradycje szwedzkiej poezji pod znakiem twórczości Tomasa Tranströmera.

W „Pisanych na kamieniach” najistotniejszym z podejmowanych problemów jest kwestia rozdarcia człowieka pomiędzy sferą rzeczywiście doznawanych wrażeń, które symultanicznie przekształcane są na nieco zniekształcone wspomnienia, a całym szeregiem sztucznie i błędnie wygenerowanych wyobrażeń o tym, jak życie powinno wyglądać. Wobec tego interakcja z kimś innym, czyli percypującym rzeczywistość w zupełnie odmienny sposób i kierującym się innym systemem wartości, stanowi w tym poetyckim świecie dla podmiotu egzemplifikację tego, że specyfika konfrontacji cielesności indywidualnej człowieka z duchowością kogoś innego jest co najmniej relatywna i w żaden sposób niemożliwa do przewidzenia. Czytamy tutaj więc często o mężczyźnie jako o zdehumanizowanym konstrukcie, który rzadko kiedy się urzeczywistnia w choć połowicznej formie, o wiele częściej obecny jest na przykład jako czysto intelektualne mniemanie, gdyż przez większość czasu pozostaje w zawieszeniu jako coś mogącego przynieść zrozumienie lub jeszcze bardziej komplikującego ogląd całości świata. Stąd podmiot tego tomiku – stanowiącego wręcz „poemat” rozpisany na kilkadziesiąt tekstów – z jednej strony zarzeka się, że nie zniesie „niepewności” i czegoś „nieoczekiwanego”, lecz z drugiej wciąż uruchamia maszynerię swej wyobraźni i wprost rozważa możliwość zatrzymania przestrzeni w momencie najbardziej odpowiadającym jego wizji. Dokonywana w ten sposób mistyfikacyjna cenzura czasu pozwala mu otworzyć się na inność, uzyskać jakąś cząstkę samoświadomości i co najważniejsze uniknąć bezpośredniego i potencjalnie krzywdzącego kontaktu z drugą osobą. Jak widzimy wciąż pojawiają się tutaj kategorie powiązane z szeroko rozumianą obcością i innością. Jest to bardzo ciekawe, gdyż eksponuje interesującą cechę poetyki Marii Lundquist, a mianowicie myślenie przez nią o drugim człowieku jako o równoległym makrowszechświecie, który nie tyle czeka na odkrycie, lecz przede wszystkim stanowi jakąś ekwiwalentyzację świata w ogóle. Tym samym wynikającą stąd konkluzją jest to, że poznając drugiego człowieka podmiot tych wierszy „Oświetla go jak globus”, a więc jest zupełnie otwarty na zewnętrzność, biologizm, zawłaszczającą moc mowy i całe bogactwo uczuć ukrytych w odkrywanej właśnie rzeczywistości.

Drugą sprawą, która szczególnie się tutaj przejawia, jest problem radzenia sobie z tym, co pozostaje w zasięgu naszej percepcji, a co zaświadcza o nieuchronności przemijania. Ciekawe jest, że poetka szczególnie zwraca uwagę swych czytelników na fakt nieodpartości wpływu zmarłych na życie jeszcze żyjących i niemożliwość pełnego zrozumienia poszczególnych oznak obecności zaświatów w przestrzeni będącej przez nas eksplorowaną. Nade wszystko frapująca jest tutaj ekspresja niezgody wobec tezy, zgodnie z którą zmarłym nie należy stawiać oporu, a nawet wręcz wskazane jest, aby bezwzględnie pozwolić się wchłonąć ich światu, jak czytamy w jednym z tekstów: „Wszyscy ci zmarli którzy ciągną / w różne strony. Ich śmiech wciąga mnie w ziemię. / To musi się pomnażać. I musi pozostać / w spokoju”. Pisząc o tym Maria Lundquist nie idzie po najmniejszej linii oporu i nie kreuje swego świata na theatrum mundi. Jej żywiołem jest twórcza polemika z zastanymi schematami, która w tym wypadku prowadzi do zwrócenia uwagi na detal w taki sposób, aby jak najsilniej zaakcentować jego pozostawanie w niezliczonej ilości relacji z całą czasoprzestrzenią, jako układem pozostającym na pograniczu jawy i snu, śmierci i życia. W świetle tego umarli na prawach reinkarnacji zawłaszczają imaginarium podmiotu lirycznego i nieodwołalnie skazują go na samotność. W chwili, gdy z tej perspektywy spojrzymy na „Pisane na kamieniach”, jak nigdzie indziej wyraźnie dostrzeżemy ferowaną tu przez tę artystkę koncepcję poezji, która jest w znaczący sposób rozbieżna z estetyką naśladownictwa. O wiele bliższe jest jej pojęcie odwzorowywania ze szczególnym wyeksponowaniem specyfiki swego pojmowania rzeczywistości. Chodzi więc tutaj o danie wyrazu swym prywatnym, a więc także siłą rzeczy intymnym, wizjom i obrazom, które są w tych wierszach reinterpretowane, jakby dopiero za pomocą słów mogły one uzyskać sankcję istnienia jako ilustracje dla prawd mających zastosowanie w życiu każdego człowieka. Podawane nam tutaj na prawach metafory surrealistyczne przedstawienia tego stwarzają bardzo pociągający dysonans pomiędzy minimalizmem wykorzystywanej przez Lundquist frazy a eksplozywnością tego, co dzieje się w tych tekstach, jak ma to miejsce na przykład tutaj: „wina biegnie / przez wszystkie kości // promienista klątwa // zawsze to uczucie / że się kurczymy // i że świat / wybucha w nas”.

Zwieńczeniem tych dwóch tendencji jest refleksja nad sensem literatury i komunikacją w ogóle. Zdaniem poetki głównym celem sztuki i filozofii powinno być konstruowanie swego rodzaju „punktów orientacyjnych” dla ludzi, którzy przez wzgląd na efemeryczność wrażeń, z jakich na ogół składa się życie codzienne, są w zupełności pozbawieni wymiaru przeżycia metafizycznego. Dlatego poeci, artyści i myśliciele powinni wnikać w sam rdzeń ludzkich przeżyć, zachowań i emocji kształtowanych przez obcowanie z różnymi przedmiotami, aby z ich złożoności wyekstrahować cząstkę, która następnie będzie mogła zostać przyswojona przez innych i tym samym posłuży im do odkrycia swego własnego sensu – jeżeli nie istnienia to przynajmniej trwania. Przy okazji tego pojawia się w „Pisanych na kamieniach” refleksja nad poczuciem winy u człowieka, który zbyt bardzo zżył się ze światem i na poważnie zaczął myśleć o swej „przynależności” do niego. Zarysowującym się tutaj problemem jest kwestia oddziaływania przeróżnych ludzkich fascynacji na rzeczywistość, o których ta poetka mówi zawsze w taki sposób, aby powiązać je z polifonicznością wyznań swych podmiotów lirycznych. Główną cechą tego tomu jest bowiem niezwykła wrażliwość na to, jak skrzywdzone przez drugiego człowieka indywiduum radzi sobie z narastającymi wewnątrz siebie pokładami nienawiści zarówno względem świata jak i kolejnych potencjalnych kontaktów z innymi. Przez wzgląd na tę dominantę wiele można odnaleźć tutaj tekstów, których nadrzędnym konceptem jest przedstawienie sytuacji wcielenia się podmiotu w coś innego niż ludzkie ciało lub opis hipotetycznego i bezpośredniego współodczuwania z czymś, co nie potrafi się komunikować, lecz również odczuwa przemożny ból i imperatyw jego wyrażenia.

Autor: Przemysław K.

Marie Lundquist “Pisane na kamieniach”, wybór i tłumaczenie: Zbigniew Kruszyński, posłowie: Adam Zagajewski, Zeszyty Literackie, Warszawa 2015, s. 90

„Patrz / dziecko siedzi w bramie świata / i żłobi / pentagram / w progu”, czyli „ikry autentyzmu” w reprezentacjach in statu nascendi