„Kiedy koryguję, niszczę, kiedy niszczę, unicestwiam”, czyli urzeczywistnienie Stożka i samokorekta

W ostatnim czasie proza Thomasa Bernharda (1931-1989) zdobywa w naszym kraju coraz większe uznanie. Po opublikowaniu dzieł najbardziej znanych i nie zawsze w pełni świadczących o jego niewątpliwym geniuszu przyszła pora na wydaną w 1975 roku „Korektę”, pozycję uważaną za najważniejszą i stanowiącą punkt kulminacyjny w jego twórczości.

Pochodzący z Austrii Roithamer, profesor nauk przyrodniczych na uniwersytecie w Cambridge, postanawia poza pracą badawczą zająć się wybudowaniem Stożka, który od razu stał się jego idée fixe. Miałby on zapewnić jego siostrze, najbliższej mu osobie, najwyższe i „absolutne szczęście”. Wybudowany w „dokładnym geometrycznym środku lasu”[1] Kobernaußerwald stać się miał logiczną konsekwencją jej mentalności. Natomiast koncepcja tej budowli była homologiczna „niemal w stu procentach” z charakterem i naturą osoby dla której była wybudowana. Pomimo takiej zgodności siostra Roithamera zmarła, a on popełnił samobójstwo uznając siebie za osobę w pełni spełnioną. Budowa Stożka unicestwiła rodzeństwo, dwa zbliżone do siebie istnienia. Jego wieloletni przyjaciel, matematyk także pracujący w Cambridge, przyjeżdża na mansardę Höllera (poddasze gdzie konstruktor przez sześć lat pracował nad swoim projektem), aby zgodnie z testamentem uporządkować spuściznę po zmarłym. Przewiduje on nawet, że jego przyjaciel, powierzając mu swoje pisma, chciał go zgładzić. Jak widać jest to powieść zupełnie „statyczna”, prawie pozbawiona fabuły. Decydującą rolę odgrywa jedynie idea i jej urzeczywistnienie. Tytuł tej pozycji nawiązuje do ostatniej pracy Roithamera: „O Altensam i wszystkim, co ma związek z Altensam, ze szczególnym uwzględnieniem Stożka”. Był to jego naukowy testament i pewnego rodzaju opus magnum. Dzieło to wciąż poprawiał aż do tego stopnia, że zniszczył je zupełnie – z kilkuset stron pozostało zaledwie kilkanaście. Jednak dzięki tej pozornej destrukcji powstał „tekst autentyczny”, w pełni wyrażający osobowość autora. Roithamer dochodzi do wniosku, że Stożek był z góry ustalonym celem jego życia, a ostateczną „właściwą i zasadniczą korektą” będzie autodestrukcja, samobójstwo, czyli unicestwienie siebie jako zbędnej wypadkowej w działaniach natury. Swe poglądy wyraża bez żadnego wstydu: „Najwyższe szczęście bowiem jest tylko w śmierci”[2]. W jego systemie wartości samobójstwo nie jest poddaniem się, lecz wyzwoleniem. Zatem jego cel został osiągnięty. Wybudowanie Stożka dla siostry stało się prawdopodobnie przyczyną jej śmierci, a więc, w rozumieniu bohatera, osiągnięciem pożądanego stanu idylli. Autor, przy okazji tego tematu, jak w wielu swych dziełach i tutaj wyśmiewa swoją ojczyznę. Austrię traktuje jako kraj niezdecydowanych samobójców, gdzie każdy myśli o odebraniu sobie życia, lecz mało kto jest na tyle odważny, aby tego dokonać. Roithamer miałby być zatem ostatnim odważnym, w pełni decydującym o swoim losie.

Powieść składa się z dwóch części: pierwsza jest pierwszoosobową narracją przyjaciela Roithamera, a druga pozornie uporządkowanym tekstem autorstwa samego konstruktora Stożka. Wydaje się, że głównym celem „Korekty” jest zasugerowanie faktu możliwej korespondencji i współistnienia w jednym przedsięwzięciu różnych dziedzin nauki i sztuki. Poza tym ten austriacki pisarz stara się za pośrednictwem literatury udowodnić, iż ponadprzeciętne jednostki mają ogromny problem ze znalezieniem odpowiedniego dla siebie miejsca do życia i rozwoju. Często są zbyt inteligentne, aby żyć wśród ludzi uchodzących za „normalnych”. Bernhard pokazuje, że jedynie osiągnięcie pełnej i niczym nie zakłóconej koncentracji może doprowadzić do osiągnięcia czegoś naprawdę wartościowego i korzystnego dla ogółu. Tym samym mamy okazje zmierzyć się z dziełem traktującym o skali wpływu jednostki wybitnej na otaczającą ją rzeczywistość. Roithamer wciąż był niezrozumiany przez otoczenie, ciągle go coś irytowało. Wobec swoich przyjaciół był do tego stopnia zaborczy, że spadkobierca jego zapisków do czasu śmierci przyjaciela był w zupełności jego mentalnym odpowiednikiem, stanowili jedność pod względem myśli, przeżyć i uczuć.  Główny bohater odziedziczoną posiadłość, dotychczas skutecznie degradowaną przez rodzinę, rozkazał sprzedać, a uzyskane w ten sposób fundusze przekazać ludziom opuszczającym więzienia. Można się w tym dopatrzeć jawnej krytyki współczesnego systemu więziennictwa, które ludziom skazanym po odbyciu kary w żaden sposób nie pomaga w rozpoczęciu nowego i teoretycznie lepszego życia.

Roithamer jest totalnym badaczem świata. Swe badania lub rozmyślania na jakiś temat kończył dopiero wtedy, gdy dany problem opracował w zupełności, a żadna kwestia jego dotycząca nie pozostawiała wątpliwości. Czuł się wręcz zmuszony urzeczywistniać swoje wyobrażenia. Już ze względu na miejsce pochodzenia był zgubiony. Jego rodzice uznawali go za dziwaka i od zawsze ignorowali. Nawzajem odczuwali do siebie nienawiść, nie łączyła ich ze sobą nawet nikła nić porozumienia. Szczególnie matka chciała zniszczyć rodzący się w nim intelekt i sprowadzić go do poziomu niczym nie wyróżniającego się człowieka. Choć zauważali jego nietypowe zainteresowania to nawet nie przypuszczali, że ich dziecko może kiedyś stać się geniuszem. Znienawidził rodzinną miejscowość, Altensam, gdzie wszystko było mu obce i przeciwne jego naturze. Gdy ją odziedziczył, dotychczas skutecznie degradowaną przez rodzinę, rozkazał sprzedać, a uzyskane w ten sposób fundusze przekazać ludziom opuszczającym więzienia. Można się w tym dopatrzeć jawnej krytyki współczesnego systemu więziennictwa, które ludziom skazanym po odbyciu kary w żaden sposób nie pomaga w rozpoczęciu nowego i hipotetycznie lepszego życia. Przytłaczający krajobraz górski obdarzył go „wrodzoną dożywotnią depresyjną kondycją”[3] i z tego względu w pewnym sensie był człowiekiem od zawsze nieszczęśliwym. Roithamer w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że to dzięki temu był w stanie zdobyć się na odwagę i postąpić przeciw wszystkiemu. Bezwzględnie wymagał przebywania w samotni i także z tego względu jego zamierzenia od samych początków nie były traktowane poważnie. Jako prawdziwego pasjonata i naukowca charakteryzowała go przemożna chęć uczynienia czegoś po raz pierwszy. Stożek był do tego celu idealny. Na całym świecie bowiem nigdy nie powstała taka konstrukcja. Z tego też względu uznawał, że myślenie dla społeczeństwa jest czymś zupełnie obcym, zatem jego egzystencja zupełnie skoncentrowana na tym procesie, po zrealizowaniu podjętych przedsięwzięć, musiała zostać zakończona. Jego celem było wybudowanie Stożka dla siostry jako „całkowicie odpowiadającego jej naturze dzieła sztuki budowlanej”[4]. Tym samym od dzieciństwa musiał obserwować ją, aby Stożek mógł stać się pełnowymiarowym odpowiednikiem jej osobowości. Główną ideą tego eksperymentu była chęć udowodnienia, że „jest w ogóle możliwa konstrukcja, która sprowadzi na kogoś całkowite szczęście”[5].

Thomas Bernhard jak nikt potrafi wytworzyć w swojej prozie zjawisko muzyczności i rytmiczności, co niekiedy zakłócane jest na przykład przez systematyczne wykorzystywanie formuły sygnalizującej przytaczanie: „Roithamer powiedział”. Jak zwykle odrzucający wszelkie konwencje, w równym stopniu łączący autobiografizm, realność i fikcję. Nienaturalne skomplikowanie i spirale powtórzeń wskazują na to, że książka ta przeznaczona była dla czytania na głos. Tylko wtedy można uchwycić ideę i dialektyczną odpowiedź na to, czy racjonalizacja samobójstwa jest rzeczywiście możliwa i osiągalna. Pomimo tego w powieści tej próżno szukać dialogów, a całość stanowią zaledwie dwa akapity. Wielu w „Korekcie” dopatruje się inspiracji tezami filozofii języka Ludwika Wittgensteina zawartymi między innymi w „Traktacie logiczno-filozoficznym”. Poza tym przewiduje się, że pierwowzorem Roithamera miała być właśnie postać tego austriackiego filozofa, który także przez długi czas konstruował dom dla swojej siostry.

W tej książce wszystko jest zagadką. Według jej motta dla „zapewnienia stabilności ciała” potrzebne są „trzy punkty oparcia”. Czytelnika poszukującego ich w „Korekcie” od razu porwie meandryczność składni, zawiłość wywodu oraz burzące wszelką nadzieję na uchwycenie się jednego wątku niekończące się nigdy dygresje. Dzięki temu narracja tej książki wciąga jak nurt rwącej rzeki.

Autor: Przemysław K.

Thomas Bernhard “Korekta”, przekład i posłowie: Marek Kędzierski, Spółdzielnia Wydawnicza “Czytelnik”, Warszawa 2013, s. 344

——————————–

[1] s. 315

[2] s. 311

[3] s. 132

[4] s. 185

[5] s. 201

„Kiedy koryguję, niszczę, kiedy niszczę, unicestwiam”, czyli urzeczywistnienie Stożka i samokorekta