Trzydzieści lat walki o swoich mistrzów, czyli jak doznać dreszczu artyzmu

Gdy we wspomnieniowych „Żywych cieniach” czytamy o pracy Barbary Toruńczyk jako redaktor naczelnej „Zeszytów Literackich” na pierwszy rzut oka widać jak wiele wysiłku poświęca dla swojego pisma. Jest ona do tego stopnia powiązana z jej życiem osobistym, że nie sposób ich rozdzielić. Jako swój wzór podaje Jerzego Turowicza, którego podziwia za tomistyczny „głód rzeczywistości”, „trafną ocenę realiów” życia oraz umiejętność stwarzania sytuacji dogodnych do dialogu ludzi o odmiennych poglądach. Zawsze starał się jej pomóc, od zawsze zależało mu na powodzeniu jej przedsięwzięć. Poza tym przywołuje także postać Jana Lebensteina, któremu „Zeszyty” zawdzięczają swą winietę. Był on dla Barbary Toruńczyk artystą „niezłomnym”, „przeklętym” i od zawsze „najczystszym moralnie”. Wspomina także jak powstawały „Rozmowy w Maisons-Laffitte” z Jerzym Giedroyciem, który wobec autorki prezentował postawę „księcia” polskiej myśli politycznej, który zawsze o wiele bardziej skłonny był do przestrzegania niż egzaltowanego mówienia i marzycielskiego przewidywania przyszłej niepodległości. Jego największą zaletą była natomiast świadomość własnych możliwości i ograniczeń. Zaś Paweł Hertz w jej pamięci zachował się jako jednostka zupełnie poświęcona literaturze. Wszystkie inne dziedziny życia traktował on łącznie, nie znosząc tym samym postawy artysty-rzemieślnika, zajmującego się w danej chwili tym, co przynosi zysk. Jan Kott na kartach tej książki ożywa jako artystyczny „reporter aktualności”, niestrudzony poszukiwacz powiązań pomiędzy dramatami Szekspira, a współczesnymi dokonaniami mistrzów teatru. Na całym świecie zasłynął on jako krytyk teatralny, który przez los obdarzony został unikalnym „instynktownym wyczuciem” i intuicją znawcy. Pomimo tego, że głosił powrót do tradycji i dzieł „wielkich” to wciąż był wyrozumiały dla tego, co nowe i dla niektórych niezrozumiałe. Jako eseista o przenikliwym spojrzeniu zawsze śledził rozwój młodych talentów. Innym „cieniem” był także Jan Nowak-Jeziorański, „wysłannik zapomnianej pamięci”, który w ideach głoszonych przez „pokolenie pojałtańskie” przeglądał się jak w lustrze i odnajdywał w nich podobieństwo do siebie. Każdy kto mógł z nim choć chwilę porozmawiać podziwiał jego „maksymalistyczne” spojrzenie na politykę oraz brak uprzedzeń w kontaktach międzyludzkich. Dwa ostatnie portrety dotyczą małżeństwa Edelmanów. Alę Margolis-Edelman, pierwowzór Ali ze słynnego „Elementarza” Mariana Falskiego, podziwia za ogromną chęć niesienia pomocy ludziom na całym świecie oraz nieocenione wsparcie w paryskiej fazie istnienia „Zeszytów Literackich”. Natomiast Marek Edelman to dla niej nieustanny tropiciel „nikczemnych eksperymentów” dążący nade wszystko do „ocalenia fenomenu człowieczeństwa” w sparaliżowanym po Holocauście świecie.

Dużą rolę w tej książce odgrywają również wywiady. Głównym tematem jednego z nich jest postać Czesława Miłosza. Rozmowa ta jest pewnego rodzaju próbą usystematyzowania stosunku autorki do poety, którym „żyje” od wielu lat. Charakteryzując swoje rozumienie jego twórczości Barbara Toruńczyk zwraca uwagę na odejście od polskiej tradycji i równoczesne zjednoczenie z wielką rodziną europejskich twórców. Poza tym, że jest dla niej pisarzem niesłychanie „skomplikowanym” to bez trudu formułuje główną tezę jego dorobku. Miłosz przede wszystkim chciał dokonać pełnej „diagnozy naszych czasów” za pomocą filozoficznego pojmowania świata i odwoływania się do własnych „doznań zmysłowych” jako czujnego obserwatora „nieustannej przemiany”. Nade wszystko kochał życie, a miłość do „kamienności” otaczającej go rzeczywistości miała immanentny wpływ na jego osobowość poetycką, której największym pragnieniem było osiągnięcie trwałej zmiany w świadomości ludzi podających się za Polaków. Dziennikarze „Kultury Liberalnej” pytają także Barbarę Toruńczyk o wpływ erotyki na wiersze Czesława Miłosza, specyfikę relacji z Giedroyciem, sposoby „rozliczeń” z przeszłością oraz siłę przyjaźni z innymi ludźmi słowa. Okazją do przeprowadzenia dwóch pozostałych wywiadów stały się kolejne rocznice istnienia „Zeszytów Literackich”. Joanna Szczęsna i Andrzej Franaszek ciekawi są między innymi reakcji pisarzy przebywających na emigracji na wieść o powstaniu tego kwartalnika, jego finansów, powodów przeniesienia redakcji z Paryża do Warszawy, wielkości nakładów oraz stosunku czytelników na zmieniający się charakter pisma.

W rzeczywistości „Żywe cienie” za pośrednictwem szkiców o wybitnych postaciach polskiej kultury opowiadają o historii „Zeszytów Literackich” – kwartalnika, który w tym roku świętuje trzydziestolecie istnienia. Pismo to w mgnieniu oka stało się środkiem wyrazu dla wszystkich skupionych wokół charyzmatycznej postaci Barbary Toruńczyk. Od zawsze świadoma powagi swojej misji dąży do odkrywania prawdziwych talentów. W literaturze, która jest dla niej czymś „elitarnym” i „wymagającym wysiłku” przede wszystkim szuka „dreszczu przebiegającego po kręgosłupie”, który ma świadczyć o obcowaniu z czymś wybitnym. Swoje pismo traktuje jako miejsce wymiany poglądów, gdyż w jej wyobrażeniach sztuka wymaga dialogu, a nie debaty. Zdumiewające jak Barbara Toruńczyk potrafiła stworzyć harmoniczne środowisko ludzi wskazujących problemy i unikających stawiania ostatecznych diagnoz wieloznaczności świata.

Autor: Przemysław K.

Barbara Toruńczyk „Żywe cienie”, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2012, s. 220

Trzydzieści lat walki o swoich mistrzów, czyli jak doznać dreszczu artyzmu