Bardzo szkoda, że dopiero teraz, po dwudziestu pięciu latach od pierwszego nowojorskiego wydania, polski czytelnik ma okazję do zmierzenia się z najbardziej znaną powieścią Tima Powersa, który w polskim środowisku fantastycznym jest prawie nieznany. Niestety takie postępowanie zapewne podyktowane jest tym, że na jej podstawie powstał scenariusz do najnowszej części “Piratów z Karaibów”, bardzo popularnego cyklu amerykańskich filmów przygodowych, które w krótkim czasie zyskały ogromne uznanie także w Polsce. Jest wiele przesłanek ku temu, że w przeciwnym razie, ta pozycja nigdy nie trafiłaby do naszych rąk. Wielu zapewne odmówi sobie przyjemności lektury tej powieści, uważając że reklamowanie książki informacją o jej ekranizacji jest jedynie tanim chwytem marketingowym, skutecznie stosowanym na fanach dużego ekranu. Choć kryje się w tym pewne ziarenko prawdy warto jednak wspomnieć o tym, że opowieść Powersa ma niewiele wspólnego ze swą filmową adaptacją, co nie jest chyba zbyt wielkim zaskoczeniem.
Akcja tej powieści, z nielicznymi retrospekcjami, została umiejscowiona na Morzu Karaibskim w roku 1718, czyli w czasach kiedy piractwo było dla żeglarzy nieodłącznym elementem codziennego życia. Wiele pomieszanych ze sobą wątków, kształtowanych na licznych płaszczyznach, zostaje w kluczowym elemencie zespolone i już, bez zbędnych przeszkód, możemy spokojnie podążać za Johnem Chandagnacem, który wyrusza w dalekie strony, aby odebrać swemu przebiegłemu wujowi pokaźny spadek po dziadku, który należy się tak naprawdę zmarłemu ojcu głównego bohatera. Podczas tej podróży poznaje Elizabeth Hurwood, piękną kobietę, w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Zaraz po tym, statek którym płynęli, zostaje zaatakowany przez korsarzy dowodzonych przez legendarnego Philipa Daviesa. Składa on Johnowi propozycję nie do odrzucenia: albo dołączy do pirackiej bandy, albo zostanie natychmiast zabity. Zrozpaczony młodzieniec wybiera życie wśród korsarzy i przez następne długie tygodnie całą swą uwagę koncentruje na marzeniach o ucieczce z ukochaną.
“Na nieznanych wodach” to powieść napisana mistrzowskim językiem, dzięki któremu czytelnik może w pełni zagłębić się w akcję pełną grozy i genialnie skonstruowanych zwrotów akcji. Historia ta, wypełniona do granic możliwości eksplodującymi w niej emocjami, jest idealnym dowodem na to, że Powers to bez wątpienia literacki architekt obdarzony ogromnymi umiejętnościami do tworzenia barwnych opowieści o piratach, które nawet dzisiaj – w czasach współczesnych – mogą zaciekawić i wzbudzić wiele uśmiechów na twarzy czytelnika. Jest to twórca, który bez najmniejszych trudności łączy świat fikcji i faktów, czego przykładem może być wprowadzenie do tej opowieści legendarnej postaci Czarnobrodego, który uważany był za najgroźniejszego pirata XVIII wieku. Czytając tą napisaną z ogromnym rozmachem książkę nie sposób nie dostrzec licznych nawiązań do Jamesa Fenimora Coopera, który jest jednym z najważniejszych twórców awanturniczo-przygodowej konwencji. Użyte przez niego motywy, często głęboko zakorzenione w świadomości ówczesnych amerykanów na stałe zmieniły postrzeganie literatury tak zwanego nowego kontynentu. Autor ten był jednym z kluczowych prekursorów powieści marynistycznej, której treść skoncentrowana jest na tematyce wojen morskich ze szczególnym uwzględnieniem wątku miłosnego i częstym idealizowaniem głównych bohaterów. Dzięki temu podczas lektury zapewne nie raz zostaniemy mile zaskoczeni przez autora, który dzięki głębokiej, wyszukanej i nie przytłaczającej czytelnika fabule pomoże poznać mu nieszablonowe postacie, które odbiorca zapamięta na długo. Choć bohaterów jest niewiele to każdy z nich posiada jasno określone miejsce w akcji i z góry wyznaczoną rolę, po której spełnieniu znika bez najmniejszego śladu. Ta łatwa w odbiorze i zachwycająca książka idealnie wpisuje się we współczesny nurt popkultury, starający się uczynić z fantastyki jeden z gatunków literatury rozrywkowej, dzięki czemu konwencja ta staje się coraz bliższa mniej wymagającemu czytelnikowi.
*
Robert M. Wegner dziewięć lat temu zadebiutował w czasopiśmie Science Fiction opowiadaniem Ostatni lot nocnego kowboja, następnie również w tym periodyku opublikował kilka tekstów, których ciepłe przyjęcie popchnęło go do rozwinięcia swych fantastycznych wizji w bardziej obszerniejszych tekstach. Owocem jego pracy stały się dwa obszerne tomy opowiadań opatrzone jednym wspólnym tytułem: Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Każdy z nich został podzielony na dwie części, z których każda opowiada odrębną historię toczącą się w innej części Meekhanu – imperium osadzonym w bliżej nie określonym czasie i przestrzeni, często przypominającym na wpół mityczne, średniowieczne cesarstwa, w których ludzie przeróżnych narodów, wierzeń oraz posługujący się różnorakimi dialektami muszą walczyć z licznymi przeciwnościami losu.
Bardzo rzadko polscy czytelnicy mają okazję do zmierzenia się z tak wielopłaszczyznowymi opowieściami ewoluującymi na ich oczach, a stworzonymi przez rodzimego autora. Teksty te, pod warstwą suchej fabuły, częściowo pozbawionej artyzmu, ukrywają sferę metaforyczną pokazującą jak na pozór proste opowiadania mogą pomóc nam w zrozumieniu otaczającej nas rzeczywistości. Nie są one, na pierwszy rzut oka, w żaden sposób ze sobą powiązane, jednak po przeczytaniu wszystkich dostrzegamy, że układają się w jeden wspólny kalejdoskop powolnego wprowadzania odbiorcy w realia wymyślonego świata. Każdy z nich, w ujęciu indywidualnym, jest tak naprawdę jednym z wielu elementów ciekawej opowieści, które zbiegają się wokół tematu mitycznych Wojen Bogów – zadufanych w sobie bytów, mających za nic życie ludzi, traktujących ich jako narzędzia do realizacji swych chorych fanaberii. Dopiero z tej perspektywy widzimy, że Wegner z biegiem czasu staje się mistrzem krótkiej formy osadzonej w fantastycznej konwencji. Choć tom pierwszy prezentuje raczej dobry, jednolity dla wszystkich tekstów poziom, to jednak dopiero w drugim widać wychwalany przez wszystkich jego miłośników epicki styl oraz dynamizm w nieustannym zmienianiu płaszczyzn narracyjnych. Dzięki znacznym umiejętnościom tego autora w wykorzystywaniu konwencji rozrywkowej odbiorca bezgranicznie zagłębia się w obfite opisy Meekhanu, co skutkuje oczekiwaniem na następne opowiadania tego dobrze zapowiadającego się pisarza. Jesteśmy zachęcani do lektury ciekawą, nieprzejaskrawioną i co najważniejsze solidnie skonstruowaną fabułą, zbudowaną na fundamencie emocji, które targają bohaterami, fakty zaś odsuwane są na dalszy plan, ponieważ dla tego twórcy ważniejszy jest bezpośredni kontakt z czytelnikiem. Są to dobrze napisane opowiadania z zachowaniem wszystkich cech gatunkowej fantastyki. Ich twórca nie próbuje walczyć ze sztywnymi ramami konwencji, Wegner wykorzystuje schematy z których wielokrotnie korzystali jego poprzednicy, nie wprowadza żadnych indywidualnych cech do swojej hermetycznej prozy. Bardzo trudno go za to ganić, każdy pisarz ma prawo do wyboru własnej techniki, a każdy jego tekst nie musi być przecież przełomowy i nowatorski w przekazie. Warto jednakże często zwrócić uwagę na świeże spojrzenie, z nieznanej dotąd perspektywy, na te elementy literatury, które już dawno zostały odsunięte na dalszy plan. Te dwie książki pokazują jak znaczne umiejętności i talent pomagają w rozwijaniu własnej formy poprzez użycie sprawdzonych chwytów. Wymaganie od początkującego pisarza, dopiero kształtującego swoją literacką osobowość, aspiracji do przełamywania wszelkich gatunkowych granic powinno być uważanie więc za kardynalny błąd. Te teksty są więc doskonałym dowodem na to, iż proste, połowiczne i skupiające się na zewnętrznej płaszczyźnie tekstu, narzędzia percepcyjne są złą techniką choć często błędnie wykorzystywaną do analizy dzieł zaliczanych do fantastyki, której, niekiedy źle odczytywana, pozorna prostota i plastyczność porywa ogromne rzesze czytelników wkraczających w szeroki świat literatury.
Wegner stworzył swój bardzo interesujący klimat, połączenie tajemnicy z oczywistością, dzięki której bawi się obraną przez siebie formą, bez ukrytego patosu i wyszukania, dodając do niej coraz to nowe elementy, których choć nie ma tutaj zbyt wiele, jednak są dobrze dopracowane i pasujące do całości. Pierwsza połowa tomu otwierającego cykl, Północ – Południe, traktuje o losach legendarnej Szóstej Kompanii Górskiej Straży, która wśród społeczeństwa rozsławiła się jako grupa ludzi o niezłomnych charakterach wojowniczych górali, obdarzonych ogromną odwagą i przepełniającą ich chęcią obrony obywateli. Ich głównym zadaniem jest obrona rozległych granic, jednak niejednokrotnie ich umiejętności wykorzystywane były w bardziej skomplikowanych misjach, podczas których udowodnili, że są o wiele lepsi od regularnej armii. Już rozpoczynający cykl tekst – Honor górala – od razu wprowadza czytelnika w na wpół mistyczną żołnierską rzeczywistość, Idąc coraz dalej trudno uniknąć wrażenia, że autor posegregował swoje opowiadania, aby wytworzyć w czytelniku napięcie i bezwolne poczucie zaakceptowania wpływu pisarza na odbiorcę. Zaś część druga, według mnie bez porównania o wiele ciekawsza, opisuje zmagania Yatecha, wojownika z plemienia Issaram, z tradycją własnego rodu, która nie pozwala mu na ujawnienie wyglądu swojej twarzy obcym. Tom drugi, choć na pozór ma bardzo nikłe powiązania ze wcześniejszymi tekstami, w ujęciu ogólnym mieści w sobie wszystkie już wcześniej użyte motywy, doskonaląc i rozwijając je za pomocą wprowadzenia nowych bohaterów prezentujących inne wartości życiowe od swych poprzedników.
Chociaż cykl opowiadań z meekhańskiego pogranicza Roberta M. Wegnera nie został jeszcze definitywnie zamknięty już teraz możemy powiedzieć, że autor ten posiada bardzo dobry, choć jeszcze nie w pełni wykształcony, warsztat twórczy; należą mu się ogromne podziękowania za to, że nie pozwala nam uwierzyć w upadek polskiej fantastyki, która jak widać nadal ma się bardzo dobrze.
Autor: Przemysław K.
Tim Powers Na nieznanych wodach przeł. Łukasz Małecki Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2011
Robert M. Wegner Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe Powergraph, Warszawa 2010
Robert M. Wegner Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód – Zachód Powergaph, Warszawa 2010