Choć od śmierci Mirona Białoszewskiego (1922-1983) upłynęło kilkanaście lat, to miłośnicy jego twórczości wciąż dostają do rąk poprawione wydania dzieł znanych lub utwory, o których istnieniu niewielu miało pojęcie, by wymienić tylko „Tajny dziennik” – wydarzenie nie mające sobie równych w najnowszej literaturze polskiej. Tym razem wznowione zostały „Donosy rzeczywistości”, mające dotychczas dwie edycje w 1973 i 1989 roku, będące jednak zniekształcone przez cenzurę. Dzięki spadkobiercom i redaktorom tym razem mamy okazję zetknąć się ze zbiorem miniatur prozatorskich w oryginalnej formie.
Głównym celem tych krótkich opowiadań jest wykazanie, że „w ogóle ten świat jest nietego”[1], a otaczająca nas rzeczywistość nieustannie dostarcza dowodów na własne nieistnienie, nierealność i brak jakichkolwiek przesłanek do konieczności kierowania się w swoich działaniach logiką oraz instynktem samozachowawczym. Tylko na pozór wydawałoby się, iż Białoszewski wszystkie swoje narracje stwarza bezpośrednio (na żywo), bez namysłu i wewnętrznej konkretyzacji, gdyż sam o sobie mówi „jestem stary sceptyk”[2] i już z założenia jego utwory muszą być wytworem artystycznej duszy. Pomimo to nie można odmówić mu bycia quasireportażystą niezliczonych nieścisłości i absurdów PRL-u, do których na kartach tej książki podchodzi z dystansem, zrozumieniem i pewnego rodzaju przyzwoleniem. Tytułową „rzeczywistość” Miron Białoszewski w większości przypadków zastąpił swoim mieszkaniem, będącym kwintesencją ówczesnego życia artystycznego i dlatego opowiadania te w symboliczny sposób pokazują jak w duchu nieustannie wahał się pomiędzy byciem obserwatorem (odtwórcą), a artystą (kreatorem). „Donosy rzeczywistości” nie powstałyby oczywiście gdyby nie jego zadziwienie skoncentrowaniem ludzi ówczesnych czasów wokół pracy i nielicznych zajęć, więc zaprezentowane tu relacje eksplorują przestrzeń poza tym hermetycznym światem, gdzie „Dzianie nieraz aż dziwi”[3].
Wielotematyczność tego tomu nie zna granic. Dużą rolę odgrywają tu refleksje na temat sztuki. I tak Białoszewski pośrednio wypowiada się o malarstwie: „Ale z tą plastyką w ogóle to coś dziwnie. Ten pęd, ta gonitwa, jedno drugie zaciera… wciąż za nowym”[4] lub o samym sobie: „Pisz, wszystko. To ty jesteś ten na uboczu, ten niebiorący udziału, jak lala-joga”[5]. Choć w czasie tworzenia tych miniatur miał niewiele ponad czterdzieści lat, to już wtedy kształtowało się w nim przekonanie o nieuchronnej degradacji ciała, czego dowodem miały być cyklicznie wyrywane zęby. Nie był jednak on pesymistą, potrafił docenić to, co niegdyś zaoferowało mu życie: „Ale to moje niezwykłe życie. Dobre. Mimo iluś marzniętych zim, lat niedojedzeń. No, w końcu i śmierć. Kiedyś będzie”[6]. Mówi tu o zjawiskach w tamtej Polsce niezbyt popularnych, takich jak joga oraz ruch bitników i hippisów. Te miniatury traktują także o wydarzeniach niezbyt miłych dla władzy, jak strajki w 1970 roku: „Dopowiedzieli mi o Wybrzeżu. Dopiero co się skończyło tam. Tam. Z barykadami. Wyszedłem kupić płyty i jeść. Ludzie z koszykami całymi ogonami wykupywali, co się dało”[7].
Wydaje się, że większość z przeżyć o jakich przeczytamy w „Donosach rzeczywistości” mogło się przytrafić każdemu. Jednak tylko Miron Białoszewski potrafił uczynić z nich punkt wyjścia dla swego detektywistycznego wytykania wszelkich błędów temu światu. Śpiący na zmiany przy torach alkoholicy, braki w dostępie do światła, odwiedziny Świadków Jehowy, kolejki do sklepów, podróże pociągiem, kłótnie, groźby eksmisji, zasłyszane w tramwaju plotki, pogrzeby, zmagania ze złodziejami i rodziną – to tylko nieliczne kwestie podejmowane w tych lapidarnych historiach w specyficzny dla Białoszewskiego sposób, czyniący ze zwyczajności literackie arcydzieło pokazujące, że absurd i czarny humor na trwałe zadomowiły się w naszej kulturze i jeżeli chce się przetrwać, to należy się z nimi pogodzić.
To właśnie ciągłe pukanie do drzwi mieszkania, nieustanne odwiedziny ludzi wszelkiego autoramentu wprowadzają do tej prozy tak pożądaną różnorodność nawet pomimo tego, że większość z tych opowiadań umiejscawia autora w łóżku. Poszukiwanie tajemnicy humanizmu w „życiu potocznym” poprzez ciągłe odpowiadanie na pytanie „To co z tą świadomością”[8] poskutkowało intronizowaniem wrażeń i doznań, które tutaj stworzyły krajobraz pełen luk, niedopowiedzeń i półprawd. Za sprawą eksperymentalno-awangardowego warsztatu i doświadczenia poezji lingwistycznej Miron Białoszewski wykreował wielobarwny portret polskiego społeczeństwa, w którym w mistrzowski sposób udało się znaleźć kilka cech dominujących, później za sprawą literatury doprowadzanych do skrajności.
Autor: Przemysław K.
Miron Białoszewski “Donosy rzeczywistości”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2013, s. 268
——————————–
[1] s. 18
[2] s. 84
[3] s. 100
[4] s. 82
[5] s. 106
[6] s. 150
[7] s. 192
[8] s. 210
Cytaty wykorzystane w tytule tego tekstu pochodzą ze stron: 209 i 240.