„Sztuka jest moim zbawieniem, ale nie może zbawić ludzkości”, czyli „mea culpa” i „confiteor” w zharmonizowanej symfonii

Pomimo tego, że Jaume Cabré (rocznik 1947) to pisarz od wielu lat przez literaturoznawców uważany za najwybitniejszego twórcę katalońskiego, w naszym kraju dopiero w tym roku ukazała się jego najpopularniejsza powieść. Już od pierwszych dni obecności na polskim rynku „Wyznaję” wzbudza wiele kontrowersji. Wielu wyraża swój sprzeciw wobec nazywania tej pozycji „Czarodziejską górą” Katalonii czy też przełomem we współczesnym postrzeganiu powieściopisarstwa. Inni (przeważnie miłośnicy prozy Eduardo Mendozy oraz Carlosa Ruiza Zafóna) wskazują na niepowtarzalny i mistrzowski charakter całości, która na każdym kroku zachwyca artystycznym wyczuciem, możliwym do uzyskania tylko przez pisarzy Półwyspu Iberyjskiego. Wszyscy jednak zgodnie przyznają, że „Wyznaję” jest czymś niezwykłym i wymagającym wnikliwej lektury.

Powieść ta stylizowana jest na spowiedź (czy też wyznanie, list, rachunek sumienia lub biografię) Adriana Ardévola, który pewnego dnia postanowił opowiedzieć ukochanej swe życie i w jakimś stopniu usprawiedliwić swoje działania. Jak przystało na prawdziwie epicki utwór bohater zaczyna od dzieciństwa, które w zupełności zdeterminowało jego dalszą egzystencję. Już na jednej z pierwszych stron przyznaje, że „przyjście na świat w tej rodzinie było niewybaczalnym błędem”[1]. Jego zdaniem jedynymi sprawcami jego życiowych nieszczęść byli rodzice, którzy go nie kochali i nigdy nie pozwalali mu decydować o własnej przyszłości. Despotyczny, zaborczy i nie znoszący sprzeciwu ojciec, bez żadnych skrupułów narzucający mu swoją wolę, chciał uczynić z niego poliglotę, a do pewnego czasu nie zauważająca go matka ponad wszystko pragnęła, aby został wirtuozem skrzypiec. Adrian stał się zatem ofiarą nie spełnionych ambicji swoich rodziców. Wszystko jednak wskazywało na to, że plany rodziców kiedyś wreszcie zostaną zrealizowane. Dziecko już w wieku kilku lat płynnie posługiwało się kilkoma językami, ich nauka przychodziła mu zdumiewająco łatwo, natomiast gra na skrzypcach także nie sprawiała mu zbytnich trudności, choć do osiągnięcia poziomu mistrzowskiego zawsze brakowało mu determinacji i być może talentu. Każdy czytelnik tej powieści musi przyznać, że Cabré w niezwykle obrazowy sposób pokazuje tutaj jak wybitne jednostki już na samym początku niszczone są przez destrukcyjne otoczenie, które nie pozwala im swobodnie się rozwijać. Młodzieniec namiętnie czyta Karola Maya, nieustannie w tej narracji pojawiają się zatem dialogi z Czarnym Orłem i szeryfem Carsonem. Przekonane o własnej wyjątkowości dziecko poznaje świat za pośrednictwem sprowadzanych do domu przez ojca-antykwariusza starych i w pewnym sensie magicznych przedmiotów, które pokazują mu jak wiele różnorodnych płaszczyzn składa się na pozornie jednolitą rzeczywistość. Przerodziło się to w przyszłości w pragnienie odkrycia istoty estetyki i pracę naukową mającej na celu osiągnięcie ideowej harmonii. Dzięki temu książka ta jest prawdziwym mirażem dorobku „wielkich” filozofów, artystów i pisarzy europejskich, którzy składają się na ogromną rodzinę eksploratorów. Adrian Ardévol uczynił zatem ze swojego wyznania deklarację uczestnictwa w nowym świecie, rzeczywistości po niewyobrażalnych triumfach zła.

„Wyznaję” to przede wszystkim powieść odwołująca się do tak zwanej „techniki powrotu”, której zdumiewającą realizację można odnaleźć na przykład u Marcela Prousta. Po wprowadzeniu do opowieści jakiegoś przedmiotu autor wyznania stara się odtworzyć jego historię, często opierając się na konfabulacji, intuicji i na własnych wyobrażeniach. W tym przypadku cała konstrukcja fabularna oparta jest na tym eksperymentalnym koncepcie. Wielokrotnie niektóre fragmenty są powtarzane, niekiedy także dwie narracje lub dialogi o podobnym charakterze, lecz z odległych epok, prowadzone są naprzemiennie. Autor wskazuje na mechaniczność i rytualność ludzkiej egzystencji, która często jest wtórna ze względu na systematyczne powtarzanie określonych sytuacji. Dostajemy do rąk zatem powieść szkatułkową, w której poszczególne historie bez żadnych wyraźnych „ostrzeżeń” się przeplatają tworząc palimpsest, czyli wieloaspektowe sfabularyzowane studium zła. Mamy tu zatem oprócz wspomnianej biografii Adriana (na którą składają się również historie o jego ojcu i matce), opowieści o czternastowiecznej inkwizycji (kiedy to zło działało pod pozorem walki z herezją i innowiercami), poszukującym schronienia niezwykle utalentowanym „brakarzu akustyku”, Vialu (pierwszych skrzypcach autorstwa Lorenza Storioniego), muzułmance dla której uroda stała się przekleństwem oraz nazistach, sługach zła pozostających w złudnym przekonaniu walki o narodową potęgę.

Celem „Wyznaję” jest udowodnienie odbiorcy, że w każdej epoce zło działało z taką samą intensywnością. Jedynym odstępstwem od tego była II wojna światowa i niewyobrażalne bestialstwo jakie działo się w obozach koncentracyjnych. Wtedy to odwieczny przeciwnik dobra ostatecznie zatriumfował. Odnajdziemy tutaj zarówno katów jak i ich ofiary, cierpiących i zadających cierpienie. Tym samym ta książka to także twierdząca odpowiedź na pytanie czy prawdziwa sztuka jeszcze może powstawać po Holocauście, po tym, co wydarzyło się w Auschwitz. To również opowieść o braku spełnienia. Bardzo trudno w niej bowiem odnaleźć bohatera, który by nie był sfrustrowany. To powieść totalna. Wszystko ma tutaj swoje miejsce, żaden element nie jest pozbawiony sensu. Pomimo tego, że autor nazywa tę książkę „definitywnie nieskończoną” większość z zaprezentowanych tutaj opowieści ma swój początek i koniec, a pozostawiona dla czytelnika układanka z biegiem czasu zaczyna nabierać realnych kształtów. Jednak zło wciąż działa na świecie, zatem jego opisanie będzie teoretycznie możliwe dopiero wtedy, gdy ostatecznie zakończy swą działalność w naszym wymiarze. Wobec tego tylko osamotnienie może przynieść ukojenie jednostce. W tym kontekście często w tej książce pojawia się klasztor, jako miejsce wyciszenia i ożywczej kontemplacji. Dla innych, nie mogących zdobyć się na odwagę całkowitego wyizolowania, „Wyznaję” pozostawia inną nadzieję. Obcowanie ze sztuką i zrozumienie siebie to, według autora, sposób na oczyszczenie i choć minimalne wyzbycie się zła.

Autor: Przemysław K.

Jaume Cabré “Wyznaję”, przełożyła: Anna Sawicka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2013, s. 768

——————————–

[1] s. 80

Cytat wykorzystany w tytule tego tekstu pochodzi ze strony 500.

„Sztuka jest moim zbawieniem, ale nie może zbawić ludzkości”, czyli „mea culpa” i „confiteor” w zharmonizowanej symfonii