Wydane niedawno „Kolaże” Herty Müller są pewnego rodzaju kontynuacją wierszy ze zbioru „Strażnik bierze swój grzebień”, który został opublikowany prawie trzy lata temu za sprawą promujących ideę Liberatury Katarzyny Bazarnik i Zenona Fajfera. Tym razem polski czytelnik styka się z utworami z dwóch uzupełniających się nawzajem tomów: „Ci bladzi mężczyźni z filiżankami kawy” (2005 r.) oraz „Ojciec rozmawia telefonicznie z muchami” (2012 r.). I w tym przypadku są to kompozycje-układanki złożone z powycinanych z gazet słów skonfrontowanych ze sferą wizualną, którą stanowią symboliczne fotografie-miniatury będące osobliwym dopełnieniem tekstu.
W czym tkwi siła tego typu literatury? Na pewno dużą rolę odgrywa pozorna przypadkowość w łączeniu słów i wynikające z tego złudne przeczucie obcowania z „bezsensem”, absurdem doprowadzonym do samych granic. Wszystko to co przedstawione zostało jako żywe w tym zbiorze ma dualistyczną naturę, dzięki czemu może reagować na coraz to nowe wcielenia surrealizmu. Każdy z kolaży jest samodzielną, autonomiczną całością. Teoretycznie poszczególne kompozycje pomiędzy sobą nie reagują, lecz trzeba przyznać, że razem tworzą spójny obraz. To poezja pełna zaburzeń. Autorka nie waha się transformować rzeczywistości we wszelkich dostępnych literaturze wymiarach. Tym samym podczas artystycznej obserwacji wszystko traci swe właściwości i poczucie „bycia”. Wykreowanie zjawiska wieloznaczności (między innymi z powodu braku stosowania znaków interpunkcyjnych) otwiera nieskończoną liczbę interpretacji, która równocześnie pociąga i odrzuca. Jako, że słowa wcześniej wykorzystane przez dziennikarzy stały się za sprawą Müller przedmiotem poetyckiej refleksji znów pojawia się wrażenie nieustannego zakotwiczenia tego pisarstwa w pewnym kręgu tematycznym. Tak samo jak w swych powieściach pisarka ta wciąż skupia się nad kondycją jednostki, problemem wykluczenia, tak zwaną samotnością w tłumie oraz wpływem przeszłych już totalitaryzmów na psychikę człowieka. Wszechobecny jest tutaj koszmar przesłuchań, wrażenie bycia wciąż obserwowanym, metaforycznych interakcji z władzą i lampy, której ostre światło bez żadnych skrupułów kierowane jest w stronę wrażliwych oczu. Jest to jednak odczytanie z perspektywy biografii noblistki. Autorka stara się także zuniwersalizować swe literackie „miniatury”. Już na pierwszy rzut oka widać, że są to dzieła osoby niewyobrażalnie skrzywdzonej. To literatura reagująca z wrażeniami wizualnymi, trójwymiarowy krzyk rozpaczy i próba osiągnięcia wewnętrznego ukojenia.
Autor: Przemysław K.
Herta Müller “Kolaże”, przełożył i posłowiem opatrzył Leszek Szaruga, Biuro Literackie, Wrocław 2013, s. 136