Sentymentalne podróże zaciemnione przez chmury historii

„Gołębie wzlatują” to druga powieść Melindy Nadj Abonji, która została opublikowana w 2010 roku i w niedługim czasie otrzymała dwie najważniejsze nagrody dla książek niemieckojęzycznych: Deutscher Buchpreis i Schweizer Buchpreis. Wybrana przez pisarkę tematyka wskazuje na silny autotematyzm tej powieści będącej w rzeczywistości opisem zmagań z podziałami zarówno terytorialnymi jak i mentalnymi. Autorka ta urodziła się w małym miasteczku Bečej w Serbii, a jej rodzina należała do węgierskiej mniejszości w prowincji Wojwodina. Już w wieku pięciu lat wyjechała wraz z rodzicami do Szwajcarii. Podobny los spotkał główną bohaterkę opisywanej pozycji. Całość rozpoczyna się opisem jej przyjazdu na serbską prowincję, gdzie próbuje odnaleźć początek swej historii rodzinnej. Ildikó Kocsis uważa, że jej ojczyzna nie powinna się zmieniać. „Obchód” (wykonany zaraz po przyjeździe) miał utwierdzić ją w przekonaniu, że nadal ma coś wspólnego z krajem swoich przodków, którzy w praktyce byli jej zupełnie obcy. Narracją, która składa się z kaskadowo następujących po sobie długich, meandrycznych zdań, kieruje dorastająca dziewczynka wraz ze swoją siostrą Nomi, z którą poznaje świat, walczy z historią swojego narodu i decyzjami rodziców.

Do miejsca, w którym zaczęła się ich historia przyjeżdżają tylko okazyjnie: na pogrzeby i śluby członków rodziny nadal pozostających w niegościnnej ojczyźnie. Jako, że jest to powieść typowo XXI-wieczna życie bohaterów zostało całkowicie zdeterminowane przez historię. Ojciec Ildikó próbuje nieustannie uwolnić się od koszmarnej przeszłości oraz od zniszczonego przez komunizm życia. Pozycja ta dowodzi, że życie na Bałkanach jest jednym wielkim koszmarem pokoleniowym. Jedynym połowicznym ratunkiem od mentalnej destrukcji jest ucieczka, emigracja, która w rozumieniu ludności państw jugosłowiańskich jest niewyobrażalną nadzieją na odrodzenie. Na początku wyjeżdżają tylko rodzice, aby zapewnić dzieciom dobry początek w nowej, całkowicie odmiennej i obcej kulturze. Na nowo w nieprzyjaznej dla przyjezdnych rzeczywistości organizują swoje życie: pracują dorywczo, następnie prowadzą pralnię i kafeterię. Rodzina Kocsis jest przekonana, że teraz żyje „we właściwym systemie” choć wiedzą, iż w każdej chwili mogą zostać wyrzuceni z „utopijnego” kraju, a przez rodzimych obywateli często są szykanowani i nazywani „jugolami”.

Gdy Ildikó i Nomi dorastają poznają całkowicie odmienną kulturę, czynnie uczestniczą w akcjach organizowanych przez środowiska pacyfistyczne. Słuchają punkowej, alternatywnej muzyki. Palą marihuanę. W przeciwieństwie do swoich przodków czują się zupełnie wolne, pozornie nic ich nie ogranicza. Bez problemu odnajdują się w sztuce całkowicie niezrozumiałej dla swoich rodziców. Gdy przebywają wśród squatersów są przekonane, że to anarchia jest najlepszym rozwiązaniem dla współczesnych społeczeństw. Śledzenie za pośrednictwem mediów rozwoju konfliktu bałkańskiego jedynie to potęguje. Równocześnie jednak nie chcą być postrzegane jako ktoś obcy, ktoś „stamtąd”. Nie rozumieją osób, które nieustannie okazują im swoją całkowicie bezpodstawną nienawiść. Choć za pomocą głosowania większość obywateli wyraziło zgodę na przyznanie im obywatelstwa to niektórzy wciąż ich nie zaakceptowali.

Przekonanie, że w tak małym miasteczku są ludzie, którzy czują do nich skrajną niechęć jest dla nich bardzo przytłaczająca, wywołuje strach i melancholię. Dzięki temu coraz lepiej poznają prawa rządzące światem. Wiedzą, że rozrastanie się „cywilizowanych” społeczeństw nie jest tożsame z poprawą ich pojmowania moralności. Ildikó jest przekonana, że nie może „odsunąć rzeczywistości”, zawsze pozostanie kimś obcym. Rodzice, wychowani bardzo tradycyjnie, wierzą natomiast, że jedynie ciężką pracą można zapracować na szacunek. Mają świadomość tego, że jako mniejszość zawsze będą obywatelami drugiej kategorii: „(…) nie wolno się odwracać, kiedy człowiek odchodzi, opuszcza ojczyznę, zdecydowanym krokiem naprzód, trzeba być gotowym przyjąć wszystko, co nadejdzie (…)” [2]. Zawsze koncentrowali się nad tym, aby ich córki „miały lepiej”, lecz jak się okazało one tego nie pragnęły. Chciały żyć w prostym świecie, bez pozorów zamożności. Na jakiekolwiek przejawy niechęci wobec nich (powoli przeradzającej się w akty wandalizmu) chciały reagować jak najbardziej konsekwentnie: „(…) jeśli nie będziemy się bronić, jeśli przynajmniej nie spróbujemy czegoś zrobić, to będziemy nikim (…)” [3] co spotkało się z ogromnym niezrozumieniem u rodziców.

„Gołębie wzlatują” to powieść wielowymiarowa. Główna bohaterka jako jedna z tytułowych gołębi została wbrew własnej woli pozbawiona ojczyzny i wręcz wtłoczona w ramy świata tylko przypadkowo odpowiadającego jej światopoglądowi. Jest to jedna z wielu książek pokazująca, że życie w świecie pozornie cywilizowanym, nieustannie do czegoś dążącym, nie jest usłane różami. Choć wszyscy uznają siebie za ludzi otwartych to wciąż bez mrugnięcia okiem zadają innym ból pokazując im, że są czymś gorszym, niezasługującym na koegzystencję z „rasą wyższą”. I to właśnie jest główne przesłanie tej pozycji. W świecie pełnym półprawd ma nam uświadomić, że wiele podziałów jest całkowitą fikcją, a wszelkie możliwe sztucznie wykreowane linie demarkacyjne są jedynie próbą oddzielenia od siebie prawdy o nas samych.

Autor: Przemysław K.

Melinda Nadj Abonji “Gołębie wzlatują”, wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012, s. 264

——————————————

[1] s. 51

[2] s. 215

[3] ibid.

Sentymentalne podróże zaciemnione przez chmury historii