„Wiadomość” to opublikowany niedawno w naszym kraju obszerny wybór opowiadań Tove Jansson (1914-2001), najpopularniejszej na świecie fińskiej pisarki, która zasłynęła przede wszystkim jako twórczyni Muminków. Ze względu na swój sugestywny tytuł i fakt, że wyboru dokonała sama autorka na kilka lat przed swoją śmiercią, książka ta postrzegana jest jako swego rodzaju pożegnanie się z czytelnikami, wysłanie im ostatniej „wiadomości” i ostateczne skodyfikowanie swojego światopoglądu artystycznego.
Z tego powodu wszystkie te teksty łączy mówienie o różnych formach sztuki i związanych z nią problemach, jednak geniusz Jansson nie pozwolił jej na otwarte skoncentrowanie się na kwestiach dla niej najistotniejszych, ponieważ pierwsze miejsce zawsze zajmuje tutaj człowiek, zaś sposób, w jaki komunikuje się on ze światem, odchodzi na znacznie dalszy plan. Na początku autorka kreuje swoją wizję artysty, który w jej ujęciu powinien być jednostką posiadającą „zmysł piękna”, czyli coś, co pozwalałoby mu odruchowo dostrzegać harmonię naturalnie zakorzenioną w prostocie, stąd każdy z zebranych w „Wiadomości” tekstów może posłużyć za podręcznikowy przykład minimalizmu w literaturze. Ten nurt z kolei, wyznawany także przez samych bohaterów Jansson, polega tutaj na próbach transponowania do dzieła sztuki idei fundamentalnych, na przykład poprzez posługiwanie się symbolami, tylko na pozór prezentującymi się jako prymitywne. Nie zmienia to jednak faktu, że kluczową rolę w tych opowiadaniach odgrywa perspektywa i związane z nią niepewności, które nurtują każdego twórcę skupiającego się na wizualistycznych jakościach w sztuce. Rozprawiając się z tym za pomocą fabuły autorka zdaje się nam tutaj delikatnie przypominać, iż jeszcze nikomu nie udało się ostatecznie pogodzić autonomicznego tworu oraz samoustanawiającego się twórcy z właściwą mu perspektywą i tą zgodnie z którą prezentowane są elementy świata przedstawionego. Wszystko to jest tutaj tak znaczące, ponieważ w wielu opowiadaniach obecne są aluzje do II wojny światowej i całego „okropnego stulecia”, które uzmysłowiło artystom, że celem ich aktywności powinno być „nazwanie nienazywalnego”, czyli pokazanie odbiorcy, iż można oddać w dziele to, co jemu samemu wydawało się nie do pojęcia, na przykład przez wzgląd na swoją ulotność lub przerażający kontekst. Każda forma twórczości jest zatem dla Tove Jansson jedynym sposobem na wyrażenie swojej tęsknoty za światem utraconym lub bezpowrotnie porzuconym, stąd każdy, kto zdecyduje się na wybranie artystycznej drogi życia, od zawsze skazany jest na samotność i wyobcowanie, co jest jeszcze na dodatek spotęgowane wtedy, gdy musi zmierzyć się z wyzwaniem, jakie intuicja stawia jego talentowi. Dlatego każde dzieło sztuki nazywane jest tutaj „autoportretem”, bo stanowi bezpośrednie odzwierciedlenie psychiki twórcy, wizualizację jego najintymniejszych pragnień, prezentację „ostatecznej obserwacji” oraz dowód na zupełną dominację w jego warsztacie autorskiego „Ja”. Tak ukierunkowane podejście do „Wiadomości” jest niesłychanie ciekawe, gdyż przypomina swego rodzaju „odwróconą” interpretację – o prawdziwym charakterze czytanego tekstu dowiadujemy się z tego, co w nim zawarte, a w szczególności z zawoalowanych komentarzy dotyczących sztuki, czyli także krótkiej narracji.
Opowiadania Tove Jansson – cechujące się spontanicznością, lapidarnością i antytendencyjnością – nade wszystko skupione są na zadawaniu pytań światu, jakby jako dzieło same w sobie chciały go zrozumieć, aby później wyartykułować swą chęć stania się pośrednikiem dotychczas ukrytych w nim znaczeń. I dzięki temu właśnie rzeczywistość tutaj wykreowana systematycznie się kurczy, zwęża się tylko do wycinka eksplorowanego przez narrację, czyniąc wszystko inne niepotrzebnym, jak stwierdza jedna z bohaterek: „(…) to co najważniejsze stało się niepotrzebne. Przerobili to na inny świat, nie, to my pozwoliliśmy, by świat się zmienił tak, że nie ma w nim już miejsca”[1]. Stąd teksty z „Wiadomości” tak bardzo skoncentrowane są na utrwalaniu czegoś, czemu nie będzie dane nawet zniszczenie, lecz po prostu wyparcie z pamięci i niedostrzegalna anihilacja. Choć wszystko to zdaje się sugerować, że są one swego rodzaju manifestem artystycznym, to jednak prawda jest zupełnie inna – Tove Jannson wybrała opowiadania z różnych etapów twórczości, aby zwrócić uwagę miłośników swojej prozy na fakt, że ona także, jak każdy artysta, ulegała niezliczonym metamorfozom i zwyczajnie dorastała, to znaczy z biegiem czasu uświadamiała sobie konieczność poszukiwania równowagi pomiędzy wpływem z zewnątrz, manipulacją i tym, co jeszcze czeka na odkrycie w świadomości. Dzięki temu procesowi te teksty są zaskakująco spójne, choć co prawda dostrzegalne są zmiany stylu i wzrost wyczucia na konkret, to jednak razem tworzą one jednolitą wizję świata, w którym każdy z bohaterów, zawężając swoją rzeczywistość do jednego elementu, usilnie poszukuje swej „podstawy istnienia”, gwarantującej wrażliwość na pojawiające się wokół niego „koncepty”. Tym samym życie, zdaniem Jansson, jest ściśle pokrewne sztuce, która zawsze opiera się na mimowolnym poszukiwaniu uniwersalnej zasady, pozwalającej na wykreowaniu osobliwej „wspólnoty interpretacyjnej”, czyli grupy ludzi, którzy o tym samym myślą zupełnie inaczej, lecz starają się pogodzić swoje wizje, by stworzyć coś utylitarnego, jak wyznaje jeden z bohaterów-artystów: „Chcę widzieć, nie rozmyślając nad konstrukcją oka. Przez analizę nigdy nigdzie nie dojdziemy, nie dotrzemy do ułamka wtajemniczenia wszystkiego, co ma miejsce pod słońcem”[2].
Fabuły Jansson na pozór nie wyróżniają się niczym niezwykłym, lecz z pewnością ich piękno jest niekiedy wręcz przytłaczające. Jak zwykle w tym przypadku wskazania przyczyn tego można doszukać się w samych tekstach, które wyraźnie eksponują przekonanie artystki, zgodnie z którym etap koncepcyjny, tj. czas, w którym twórca opracowuje sam pomysł, nie może zbytnio koncentrować się na dywagacjach o naturze czysto teoretycznej, gdyż o wiele praktyczniejsze jest zwrócenie uwagi na najczystszą prawdę – na to „jak jest” lub jak „mogłoby być”, co pozwala hipotetycznemu odbiorcy dzieła uniknąć dezorientacji i otwiera go na wszelkie zastosowane rozwiązania estetyczne. W świetle tego pisarka wiele miejsca poświęca na zastanowienie się nad tym, dlaczego artysta tak szybko w trakcie tworzenia traci swą intymność i prezentuje całą swoją osobowość światu zewnętrznemu. Wydaje się być to spowodowane przez prawidłowość kształtującą dzieło sztuki na fundamencie dominacji czynnika ogniskującego później percepcję adresata. Opowiadania Jansson w zupełności otwarte są na wszelkie warianty odmienności i nie uzurpują sobie więc prawa do pełnego odzwierciedlania, ponieważ ich autorka w pełni świadoma jest faktu, że chęć literackiego uzyskania pełnej wizualnej reprezentacji świata skutkowałoby tylko popadnięciem w nicość fabularnej rzeczywistości. Jej, aby zachwycić odbiorcę i pobudzić do myślenia, wystarcza z zupełnością potencjał sugestii, która niekiedy sytuuje nas poza znaną nam realnością i znacząco poszerza horyzonty postrzegania. W obcowaniu z tymi opowiadaniami kluczowe jest zatem uświadomienie sobie, że świat fantazji nigdy nie pokona ostatecznie rzeczywistości, która jawi się artyście wprost, tu i teraz zniewalając jego intuicję i czyniąc go kimś, kto zupełnie nie przystaje do otaczającego go świata, zaczyna do niego nie pasować, gdyż tylko będąc wyobcowanym będzie móc naprawdę tworzyć. Ciekawe jest również, że Jansson utrzymując swe teksty w duchu katastrofizmu, pacyfizmu i idei dzieła sztuki jako wiecznego procesu nie wypowiada się w żaden bezpośredni sposób na temat dążenia do perfekcjonizmu, stworzenia idealnego tworu, który w ujęciu niektórych mógłby rzecz jasna przekształcić się w najzwyklejszy fanatyzm lub bezwładne owładnięcie zniewalającą myślą. Jedynym dostrzegalnym zamiennikiem dla tego jest niesamowita ciągłość akcji, która jest do tego stopnia zaawansowana, że aż autorka celowo pomija odnotowywanie zmian czasoprzestrzennych, czym w jeszcze większym stopniu ogniskuje naszą uwagę na symbolice konkretu, najczęściej okazującym się być czymś opozycyjnym do naszych wstępnych wyobrażeń.
„Magia” opowiadań zebranych w „Wiadomości” tkwi z pewnością w tym, że każdy z czytelników dostrzeże w nich to, co będzie chciał. Sama autorka nie pozostawiła tutaj żadnych ograniczeń dla różnorodnych ujęć, gdyż zgodnie z jej poglądami dzieło sztuki może być wszystkim, co jest widzialne, a nawet może ujmować w swe ramy artystycznej refleksji także to, czego istnienia tylko się domyślamy. Podobnie jak w Muminkach, tak i w tych opowiadaniach dla znacznie dojrzalszych odbiorców, Jansson główny nacisk kładzie na potęgę wyobraźni, czym chce nam uzmysłowić, że wszystko zależy od nas i naszych pragnień odnośnie tego, co chcemy widzieć w tekście, z którym właśnie obcujemy. Oprócz tego chciała pokazać, że sztuka w swej istocie, odpowiedzialności i postulacie unikania monotonii w znacznej mierze powinna skupić się na problemie samotności, który wśród bohaterów tych opowiadań wyzwala niesłychanie interesujące korelacje z nieożywionymi elementami świata przedstawionego. Dlatego ona w swej praktyce twórczej „pozwalała dominować uczuciu, kosztem postrzegania”[3] i nie zatracała się w szczegółach, lecz metaforycznie rysowała grubą i wyraźną kreską, resztę pozostawiając czytelnikowi, który białym plamom w alternatywnej rzeczywistości w akcie lektury nadaje przeróżnych barw, nie zastanawiając się nad tym, co było zupełnym wytworem wyobraźni artysty, a co ma swe odzwierciedlenie w realności. Sprowadzając sztukę do zwierciadła, które pozbawiało świat zakłócających percepcję dodatków i przy okazji jeszcze bardziej skomplikowało jego znaczenie, udało jej się wykazać, że człowiek jest w istocie zakładnikiem rzeczywistości, a jako utalentowany twórca zmuszony jest do brania jej w nawias, niedowierzania jej poszczególnym przejawom i bycia ciągle wiernym temu jej wariantowi, który został mu na początku artystycznej drogi ofiarowany.
To zdumiewające w jak piękny sposób Tove Jansson w tych miniaturach udało się poruszyć wszystkie kluczowe problemy sztuki XX wieku, spośród których do dziś wielu jeszcze twórców nie może się uporać, by wymienić tylko teksty mówiące o zanurzeniu w iluzji, relacyjności nazwy do jej desygnatu, umiejscowieniu podmiotu poznającego w świecie, przedstawieniu seksualności, zaskakującym wymiarze puenty, naturalnym nieporozumieniu pomiędzy poszczególnymi warstwami wyobraźni, prezentowaniu ewolucji psychiki postaci, pożądaniu uchwycenia najodpowiedniejszego momentu oraz nachalnej przestrzeni fabularnej. A wszystko to w świecie, gdy sztuka była „analogowa”, teoretycznie „czarno-biała”, lecz z dzisiejszej perspektywy niewyobrażalnie barwna i zachwycająca swą wielowymiarowością jeszcze bardziej niż wiele dzieł współczesnych.
Autor: Przemysław K.
Tove Jansson „Wiadomość”, przekł. Teresa Chłapowska, Justyna Czechowska, wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2015, s. 320
——————————–
[1] s. 35
[2] s. 55
[3] s. 228
Cytaty wykorzystane w tytule tego tekstu pochodzą ze stron 30 i 29.