Paol Keineg to kolejny poeta bretoński, który zaistniał w polszczyźnie dzięki staraniom tłumacza – Kazimierza Brakonieckiego. W Powrocie do Bretanii wersy Keinega wyradzają się z trzewi ciała i języka, są tym, co zbędne wewnątrz i od dawna wyczekiwane na zewnątrz. Ich powstawanie, oczywiście niezakończone w chwili zapisania na karcie papieru, wydaje się mu bliskie magii, jak i czemuś tak trywialnemu, jak fizjologia ciała i umysłu. Zdaniem poety, tylko wersy – podstawowe jednostki poetyckiej wypowiedzi – dają szansę na pojęcie siebie jako „ja”, jakby były ekwiwalentem lustra, w którym można ujrzeć swoje odbicie, wizualizację prawdy o sobie. W Powrocie do Bretanii nie chodzi jednak o proste samoutwierdzanie i samopoznanie, ale o ujrzenie warstw swojej osobowości i odszukanie, w najlepszym razie, kluczy do najważniejszych z nich: „Skrócone włosy, książka w kieszeni, / sprawdzam, czy mam wszystkie klucze, // tego wieczoru będę spać / w swoich snach”. Keineg, wierząc w moc słowa, szczególnie takiego o liryczno-filozoficznej głębi, widzi swoje wiersze jako powstałe dzięki twórczemu aktowi, którego celem jest „zrobienie miejsca” – redukcja szumu w umyśle i duszy, wyłonienie elementów o medytacyjnym pożytku i koncentracja na nich aż do wycieńczenia organizmu, „zamęczenia mózgu” i zamroczenia świadomości: „Po co mam udawać, / że wierzę, // że inne życie możliwe jest / bez poezji”. Efektem wyczerpania – w tym wypadku bardziej etycznego niż fizycznego – jest rozmywanie się obrazów poetyckich, które są „rozbiegane”, a tworzące ich ramę rzeczy wydają się niepewne, cechują się płynnym istnieniem i tym samym podatnością na zapomnienie. Formą restytucji i samoodnowienia jest tytułowy „powrót do kraju”, widziany tu jako metafora odnalezienia niszy dla siebie. To re-emigracja określa egzystencję „ja”, dla którego nostalgia była czynnikiem uniemożliwiającym czasowe zakotwiczenie się w nierodzimych obszarach świata. Powrót u Keinega jest konkretyzacją życia i inicjacją nieskończonej wręcz spirali „dopełnień” egzystencji: „oto jeden z szarych dni, / który na końcu zdania // kształtuje się / w masę szczegółów / i sposobów na zabicie czasu. / Nieważna pora roku, // każdy wiersz wywołuje następny, / a wszystkie chcą naprawić świat / od góry do dołu”. Poecie nie chodzi rzecz jasna o samo przemieszczenie się, ale o tożsamą z powrotem transgresję i uszczęśliwienie siebie, mimo trwania „w krainie, / która wale nie przypomina ogrodu, / zoranej strachem, że mogłaby się przeciwstawić”.
Bycie w świecie poetyckim Keinega ma na celu pozyskanie „własnej historii w Historii, / która jest pełna kłamstw” i uprzytomnienie sobie własnej małości wobec monolitycznej struktury zewnętrzności: „Tak, tutaj to nie wypada / rozpychać się, / w oczach wielkiego świata, / to miejsce jest naprawdę małe”. Samoumniejszenie i autokrytycyzm spowalniają w Powrocie do Bretanii poznawczą ekspansję i dają nadzieję na skupienie się na materii życia. To ostatnie stanowi coraz większe wyzwanie – świat bowiem traci na spoistości, a jego konsystencja jest dziś rozwodniona. Zamiast aktów kreacji i ewolucji, dominuje w nim powolna regresja, która dotyka środowiska naturalnego, ludzkiego instrumentarium („w mojej głowie // opisywana od stu lat / historia ginących języków”) oraz wyobraźni. Reakcją na to jest cząstkowy hermetyzm osobowości podmiotu poetyckiego Keinega, który niezupełnie zamyka się w sobie, ponieważ mimo trwania w zamkniętej przestrzeni swego „ja” i skromnego mieszkania do granic możliwości pożąda i poznawczo eksploatuje dane sobie epifanie. Ich przyjęcie jest sygnałem docenienia tego, co tu i teraz: „mieszkam sam / i nie mam innej rozrywki, / niż przeloty wędrownych ptaków / i skoro nie potrafię // odrzucić żadnego daru, / nie wymknie mi się żadne skomplikowane / mimesis / ani liryczne skrzeczenie”. Składniki widzialności u Keinega są symptomami czegoś innego, pozamaterialnego i oferującego, o ile udaje się je rozczytać, głębokie wejrzenie w naturę doświadczenia obecnego, a nie „innego” i alternatywnego świata. Piękno tego, co ujrzane „prowokuje” i wraz z innymi bodźcami pozwala podmiotowi Powrotu do Bretanii „wyładować” negatywne emocje, chwilowo wejść na poziom bytu „czystego”. Próby skanalizowania wewnętrznego napięcia to nie jedyna forma eskapizmu u Keinega. Innymi, będącymi zarazem podstawowymi modalnościami w jego wierszach, jest przebudzenie się („pomimo pełni, / wreszcie obudzony / siadłem w pokoju, / patrząc na księżyc”) jako przeniesienie w dziedzinę życia autentycznego i opartego na centralnym w danej rzeczywistości fragmencie oraz bycie wobec świata, które traktowane jest jako dematerializacja siebie-osoby kosztem uprzytomnienia sobie aktualnego, pozamaterialnego położenia: „a ja cały czas trwam / w mlecznej zawiesinie nieba”. Na takim planie „ja” Keinega próbuje zrozumieć cywilizacyjnie narzuconą odrębność siebie od innych istnień, które zdają się posiadać głębszy, choć wciąż intuicyjnie pojmowany ogląd rzeczywistości. Absolutny związek podmiotu z wszechświatem utrudniony jest już tu i teraz, w świecie empirycznym, w którym „ja” ma problem z komunikacją: „mój upór w kultywowaniu obcego języka. // Kultywować język obcym kultywatorem to dramat, / żeby już nie spierać się nieustannie o realia, / a ja, który nie mam ani krowy, ani świni, ale rower, / ja, który nie wierzę nawet w zaświaty”.
Jedynym osiągalnym trwaniem jest to wewnętrzne i „nieprawdziwe – / wieczory z jaskółkami umysłu, / wystarczy”. Taki model istnienia bliski jest poezji, która w Powrocie do Bretanii traktowana jest ambiwalentnie – jako coś śmiertelnego i ponadczasowego, wyzwalającego i usidlającego, dającego nadzieję i wysysającego z energii. Poetyckość związana jest tu zarówno z dzikością, jak i instynktem (dotyczącym przetrwania i drapieżności): „Poeta było słowem, // które skazywało na arenę, / na pożarcie przez dzikie zwierzęta, / poeta jest słowem odzwierzęcym. / Ale zwierzęta nie potrzebują słów”. Mimo to wiersze są zdaniem lirycznych „ja” Keinega ostatnią deską ratunku, gdy doświadcza się strachu i innych tragicznych emocji, są szansą na ponowne skupienie się na tańcu słów, których choreografia skutkuje oswobodzeniem „ja”, zapewnieniem mu poczucia sensowności swego bycia i wzmożeniem w nim „łaknienia” prawdy. Poezja, choć nie jest jednoznacznym i stabilnym narzędziem problematyzacji życia, konkretyzuje sensotwórcze cele egzystencji („dobrze pamiętam / te dni, w których chciałem być szczęśliwy”) i stoi w kontrze do nicości: „Mój zdecydowany powrót / jest powrotem do niczego – / po szlakach spienionego morza / moje stopy idą wolne”. Poezja ma uczyć lepszego, bardziej efektywnego postrzegania kondycji siebie i zamieszkiwanego świata, a tym samym dawać świadectwo, jak doceniać to, co przynosi życie, włącznie z niechcianymi, choć niezbędnymi przemianami. Cierpliwość, która potrzebna jest do obcowania z wierszem, ma z kolei przygotowywać na to, czego zapowiedzią są aktualne i „odbijane” w świecie poetyckim wydarzenia. Determinująca doświadczenia podmiotów tych wierszy afirmacja ziemskości skutkuje ciekawymi zjawiskami w Powrocie do Bretanii: poczuciem wyobcowania, egzystencjalną dezorientacją, poszukiwaniem alternatywnych metod samospełnienia, nieustanną gotowością do ofensywy oraz rozłącznością świadomości i ciała: „a w domu, w którym żyję jak emigrant, / zbity z tropu przez poobijaną naturę // i przez łamania w ciele, / na głos recytuję sobie wiersze / nikt mnie nie słyszy (i jestem szczęśliwy)”.
Lirycznie opisany „powrót” dlatego jest tak potrzebny, ponieważ wiersze Keniga naznaczone są wrażeniem „odcięcia od świata”, brakiem bezpośredniego kontaktu z rzeczywistością i minimalizacją namacalności tego, co widziane. Trudno jednak orzec, czy „odcięcie” związane na przykład z „sennymi marzeniami” jest tu waloryzowane jednoznacznie negatywnie, skoro oddzielenie się od świata grubą skórą wyobraźni, wynikające z życiowego niespełnienia, kończy się dojrzałym ujęciem rzeczy: „Nie umiem sam uporać się // z kwestią realności, / potrafię żyć na uboczu / z opowieściami i zanikaniem. / Gra na to, aby zostawić ślady, // jest grą oszukańczą”. Poezja Keinega nie jest wyłącznie wyznaniem (inicjacją relacji między podmiotem mówiącym a odbiorcą), poza tym stroni od nieproduktywnego wywarcia wpływu poprzez własną obecność na intersubiektywną dookolność, ale również zawiera zalążek spotkania, bo samodzielne rozeznanie się w przestrzeni jest tu krytykowane jako mrzonka. Peryferyjność rozumiana wąsko, jako „życie na uboczu” zdaje się gwarantować u Keinega anihilację swego „ja”, a jedynym prawdziwym pojednaniem z tu i teraz jest otwarcie, „obejmowanie się w drzwiach” z kimś bliskim.
Keinega w Powrocie do Bretanii zajmuje relacja między krajobrazem a językiem. W tym pierwszym jego zdaniem skupione są treści o największym potencjale kontemplacyjnym, a ich językowe „uzupełnienie” nie jest kreacją podyktowaną potrzebą zamanifestowania siebie, ale ma na celu zobrazować fundamentalne dla rzeczywistości korelacje. Ludzkie gesty – najczęściej związane z werbalizacją – jawią się podmiotom tych wierszy jako bezcelowe, szaleńcze i realizowane bez jakiegokolwiek uprzedniego „zmapowania” środowiska właściwego dla danego „ja”: „Wariatki i wariaci / zniknęli z krajobrazu: / wszyscy zmienili język, / a żywoty / świadczą, że historia / porusza się po omacku”. Ów projektowany przez Keinega powrót wydaje się więc spowodowany także przez dematerializację tego, co ludzkie, włącznie z samą koncepcją osoby, języka i poczucia tożsamości. Metaforyczne przedstawienie według poety ma przewagę nad językowym przywołaniem konkretnego obiektu w świecie pozatekstowym. Bezceremonialne nazywanie rzeczy i istnień przez człowieka jest pozbawianiem ich indywidualności, a więc autonomii i niepowtarzalności, tylko metafory nie roszczą sobie prawa do uchwycenia codzienności literalnie i przyniesienia „zbawczego światła”, jak zwykły to postulować narracje osadzone w totalitarnych ideologiach.
Próbując odpowiedzieć zgodnie z logiką wyobraźni Keinega na jedno z najważniejszych pytań postawionych sobie przez liryczne „ja” Powrotu do Bretanii – „co zrobić ze światem, / zbudowanym przeciwko miłości?” – można dojść do wniosku, że tym, co ocala, jest właśnie metafora – próba obrony własnego mikroterytorium w obrębie uniwersum, w którym dominuje konflikt bądź jego spotęgowanie: wojna. Nie można być tu pewnym swego i wszystko, co udaje się osiągnąć, jest wywalczone z najwyższym trudem i poświęceniem. Bez „znieruchomienia”, całkowitego zaniku reakcji podmiotu na zewnętrzność, w świecie Keinega nie zachodzi żadna epifania, nie objawia się rzeczywistość prawdziwa. Kompensacją niedostatecznego kontaktu z materią jest pogrążanie się we wspomnieniach, marzeniach sennych i języku, a gdy te trzy sfery zostają zintegrowane, wówczas świat wewnętrzny podmiotu wywraca się na nice, włącznie z podstawowym jego tworzywem – poezją, która również się zmienia: „Nigdy się nie kąpałem dwa razy / w tej samej rzece, / ponieważ nie było rzeki, / a ja nie umiem pływać. // (…) O śmierci za dużo się rozprawia, / a ona wierna jest przeznaczeniu – / poezja jest prosta jak śmierć, / a jej problemy są nieskomplikowane”.
Poezja Keinega bliska jest temu, co cielesne, „pozostawiając jedynie szelest / przesuwanej skóry po kartce”, funkcjonuje jako język doskonały do wyrażania życia wewnętrznego i poszukiwania dróg ucieczki od negatywnych, zewnętrznych dominant. Nadto służy do spojrzenia na świat wyłącznie swoimi oczami, przez pryzmat własnego sposobu bycia i odrzucenia „uniwersalnych” metod przetrwania w teraźniejszości na rzecz własnych bądź wyjątkowo przez okulary wrażliwości, ale bez filtrów ideologii. W wierszach Keinega chodzi o to, by pozostać sobą mimo przemian, których doświadcza się w życiu. Zostały tak zaprojektowane, by obcowanie z nimi było milczącą obserwacją bytów ożywionych i nieożywionych, samoświadomych i bezwolnych, a także stymulacją jaźni, w której można przechowywać najtrafniejsze fragmenty tekstów, oswajać się z nieznanym („Obcy wszędzie, obcy nigdzie”), zaprzyjaźniać się ze słowami oraz „niszczyć” sprzeczne z naszym odczuwaniem cząstki poetyckiego świata. Keineg, stale w wierszach rozmyślający nad wieloznacznością powracania, zauważa, że im głębsza wiara w możność i przydatność powtórzenia, tym większe jego potencjalne negatywne konsekwencje: anihilacja poezji i miłości, utrata statusu bytu rozumnego, druzgoczące samouwielbienie oraz skłonność do bezrefleksyjnego, nieempatycznego przekształcania środowiska naturalnego. Powrót ma być więc samoistny i wynikający z głosu duszy, a nie wskazań umysłu. Nie zawsze powracanie zwrócone jest w stronę przyszłości, czasami Keineg ukazuje je jako sposób na odnalezienie się w teraźniejszości, co przypomina wówczas wyobraźniową restytucję tego, co utracone bądź porzucone: „Nie byłem tutaj w czasie odpływu morza od śmierci ojca. Idę w mętnej wodzie i szlamie aż po kostki. W Langoat polowałem z braćmi na krewetki i kiedy wracaliśmy, obiema rękami podtrzymywałem na bagażniku roweru worek prawdziwych ostryg. Kiedy słowom przyzna się wolność, natychmiast wyprzedzają swoich nosicieli”. Innym razem szeroko rozumiane powtórne przyjście nie ma na celu dobrostanu jednostki, ale przyświeca mu pragnienie wyższych wartości, włącznie z prawdą i pięknem, które mają być dostępne w zasięgu wzroku i objawiać się pod postacią „odprysków światła” – tego, co nadaje życiu ton. Powrót do Bretanii – w ramach poetyki powrotu – jest też rozeznawaniem się w funkcji elementów otaczających dany, powracający podmiot. Poeta przeczuwa, że nawet mucha domowa z pewnością odgrywa niebagatelną rolę w ludzkiej egzystencji, jednak odkrycie prawdy o niej jest sprawą przerastającą możliwości poznawcze „ja”, choć trzeba przyznać, że na tej płaszczyźnie i tak wiele udaje się lirycznemu „ja” osiągnąć w swych doświadczeniach, choćby wtedy, gdy wciela się w psa: „Kocha swojego pana, kocha swój kijek, / nie praktykuje kultu przodków, / nie walczy z aniołem, / nie zabija w imię religii, / ma więc wszystko, aby / być szczęśliwym”.
Keineg korzysta z reminiscencji intencjonalnej i samoistnej, przypływającej znikąd, choć skwapliwie analizowanej. To powracanie do przeszłości podyktowane jest potrzebą odniesienia siebie obecnego i aktualnych doznań do zakorzenionych w (nie)świadomości i archetypowych (symbolicznych) ich wariantów. Czytając te wiersze, można dojść do wniosku, że człowiek staje się tu znieczulony na doznawane cierpienie, interesuje go, „aby tylko sam był” i prześladuje swych braci mniejszych, poddając ich masowej, bezrefleksyjnej eksterminacji, uparcie negując przy tym fakt własnego bestialstwa: „Nie wszystkie plastikowe torby lecą do nieba. / Miliony przerażonych zwierząt wypełnia nas i balsamuje. / Śpiew drozda, jakby moja matka wróciła z zaświatów. / Buk i niebuk żyją sobie razem w zgodzie”. Takie „ja” liryczne przygniata monotonia, wabiąc je iluzoryczną, choć pogrążającą w poczuciu beznadziei wizją spokoju, co wydaje się tylko zapowiedzią właściwego tragizmu jego życia, wyrażającego się w uwielbieniu martwoty i niepewności oraz etycznym zbłądzeniu. Keineg to poeta wędrówki i biegu, który w pośpiechu indukowanym przez każdy wers próbuje przywrócić źródłową dla rzeczywistości hierarchię, w czym pomagają mu zwierzęta: „Tropy lisa w błocie naprowadziły mnie na dobrą drogę. // (…) Jerzyki wibrującymi krzykami połykają niewidzialne. // (…) Pytania lata odnajdują się w odpowiedziach ciał. // Pasikonik schowany pod namiotem z Prousta uciekł kotu. // (…) Zwinięty na sianie kot nie chce wiedzieć, że jest nieśmiertelny”.
Wedle bretońskiego poety transformowanie świata nie jest jego przyswajaniem, czynieniem go podległym sobie i zgodnym z własnymi wyobrażeniami, w istocie bardziej przypomina ubezwłasnowolnienie przestrzeni i zmianę toru ewolucji tworzącej ją substancji. Podmioty Powrotu do Bretanii sprzeciwiają się światu nie w zakresie jego immanencji i swoistości, ale w tym wynikającym z następstw ludzkiego działania. Poetycko tematyzowany powrót jest u Keinega poszukiwaniem słów, drobiazgową recepcją wydarzeń i „odkrywaniem muzyki” tego, co (nie)widoczne gołym okiem. Keineg to poetycki diarysta, który stopniowo – bazując na sekwencjach impresji nieoczekiwanie przydarzających się podmiotowi – buduje swój poetycki świat z nieoczekiwanych zbiegów okoliczności, ontologicznej niejednoznaczności, wypełniających siebie nawzajem zjawisk i bytów („Walczące sosny wypełnia wiatr”) oraz niedosiężnych wyzwań: „Morze za sosnami przekracza ludzkie pojęcie. // Betoniarka i dźwig przekształcają świat”. Podmiot, który stawiany jest w centrum uniwersum, musi powściągnąć swoje marzenia o władzy, by nie zostać zgładzonym jako byt nazbyt śmiały, chce więc „Wypędzić z siebie jakąkolwiek myśl o wielkości”.
Wyobraźnia Keinega sprawdza się przede wszystkim w mierzeniu ciętym ostrzem ironii w stronę równocześnie wiecznej i efemerycznej codzienności. Obiektyw jego wiersza kieruje się w te obszary rzeczywistości, w których, jak przewidują jego podmioty poetyckie, wydarzyć się może coś nieoczekiwanego i niekonwencjonalnego – coś, co objawi prawdy burzące aktualny porządek rzeczy. Choć codzienność kojarzy nam się z rutyną, to w Powrocie do Bretanii ów stereotyp zostaje poetycko zakwestionowany. Tylko w życiu „trywialnym” bowiem możliwa jest „nieredukowalność” i niemoc usunięcia z horyzontu zdarzeń jakiegokolwiek bytu, a tym samym ukrycia siebie za komponentami codzienności. Tu i teraz, w zwyczajnych czynnościach, człowiek jest nagi. Wiersze Keinega przechodzą w studium kłopotliwych cząstek świata i tych jego elementów, które nie tyle są dla człowieka magnetyzujące i uzależniające, ile narzucające mu dehumanizujący ogląd rzeczywistości. Co ciekawe, spostrzeżenia tego rodzaju idą tu w parze z nieskrywaną afirmacją świata, która nie jest incydentalna, ale przechodzi w sekwencje aktów apoteozy będących fundamentem Powrotu do Bretanii i imaginacji Keinega. Bez zachwytu istnieniem nie byłoby możliwe osiągnięcie tak pożądanej iluminacji jak w tym wypadku: „Śmieliśmy się, stawiając opór falom i wiatrom, olśnieni”. Jednak jest ona zawsze albo przezwyciężana realistycznym spojrzeniem, albo kontrapunktowana chłodnym dystansem lub emocjonalnym zrównoważeniem, czego sygnałem jest zdarzenie związane z motylem: „Dotknąłem skrzydełek motyla, kiedy go wypuszczałem – odtąd noszę jego barwy”. Keineg definitywnie ustala w swych tekstach przestrzeń, w której może realizować się jednostkowe trwanie i nie pozwala, by chęć „ja” do bycia istotą „omnipotens” nie urzeczywistniła się. Sprawnie uchwytuje te miejsca, w których ujawnia się ludzka niedoskonałość, ale niezależnie od piętnowania przywar, potrafi zrehabilitować istotę ludzką, szczególnie w tych wierszach, w których mówi o humanizmie, wartościach uniwersalnych, empatii, intensywnym przeżywaniu i współpracy z przyrodą. Pisząc o sytuacjach kryzysowych, uprzytamniających człowiekowi wadliwe strony osobowości, Keineg, czuły obserwator przyrody i wyobraźniowy ogrodnik, wypracowuje oryginalne, minimalistyczne i najbardziej przyciągające do jego tekstów metafory, które mogą wskazywać drogę duchowej i cywilizacyjnej regeneracji: „Zdradzony przez rosę pająk czeka i czeka”.
Autor: Przemysław Koniuszy
Paol Keineg, „Powrót do Bretanii”, tłum. K. Brakoniecki, Wydawnictwo Forma, Szczecin, Bezrzecze 2020, s. 74