Wszystkie te przypowieści chcą właściwie rzec, że nie można uchwycić tego, co nieuchwytne, a o tym przecież wiedzieliśmy. Ale to, przy czym się codziennie trudzimy, to rzecz inna. – O przypowieściach Franz Kafka
Na okładce dotychczas najobszerniejszego w Polsce wyboru opowiadań Franza Kafki znajduje się jego grafika z 1913 roku – Myśliciel (Der Denker). Choć jest to prawie niemożliwe, to jeżeli pewność obcowania z geniuszem narracji nie jest dla kogoś skuteczną rekomendacją lektury tej książki, to być może jest tym właśnie ten rysunek. Bo każdy, kto sięgnie po Opowieści i przypowieści, momentalnie przeradza się w takiego Myśliciela. Kogoś, kogo nie satysfakcjonują zagadki możliwe do rozwiązania, ale pytania najtrudniejsze, fundamentalne i wciąż otwarte. Kogoś, kto pod pozorem dziwności, groteski, komizmu i absurdu natrafia na błysk otwierający oczy na przestrzenie dotąd nieznane i unaoczniające, jak wiele dotychczas było poza zasięgiem jego percepcji.
Każde z opowiadań Franza Kafki wyrasta z przekonania, że w ludzkiej egzystencji zło może narodzić się w każdej chwili, szczególnie wtedy, gdy codzienność w przedziwny i niezależny od bohatera sposób przerodzi się w coś demonicznie nadzwyczajnego. Choć indywidualności jest tutaj co niemiara, to nie sposób oprzeć się przekonaniu, że tak naprawdę zawsze chodzi tutaj o człowieka i ludzkość par excellence, gdyż tym, co tutaj najbardziej zachwyca, przeraża i emocjonuje, nie są myśli protagonistów, które na dobrą sprawę mogłyby stać się udziałem każdego z nas, lecz wynikające z nich transformacje rzeczywistości, będące czymś co najmniej niespotykanym, surrealistycznym i zaświadczającym o klasie tej prozy. Dla Kafki wszystko to, co nas otacza jest swego rodzaju symulacją konstytuowaną przez mentalność. Stąd rzadko kto w jego utworach wie, kim tak naprawdę jest i jakie jest przynależne mu miejsce, ponieważ prawda zawsze przenika tutaj z wnętrza na zewnątrz, do świata i nigdy odwrotnie.
Rozwijając literacko myśl egzystencjalistów autor Jamy, z wręcz reporterskim zacięciem i precyzją, pokazuje nam, jak często rzeczywistość sprzysięga się przeciwko niewinności „prostego” człowieka, by spotęgować i tak już zaznawane przez niego cierpienie i nade wszystko skierować przeciw niemu z całą mocą nienawiść, jaka kłębi się w świecie opanowanym przez autorytaryzm i realizację chorobliwych instynktów. Stąd bohater ciągle się tutaj gdzieś śpieszy, co w żaden sposób nie wpływa na bieg opowieści, bo stany psychiczne i czas są dla Kafki co najmniej względne. Czymś nadrzędnym z kolei jest fatalizm i determinizm, których obecnością autor zdaje się sugerować swój model człowieczeństwa. Dla niego jesteśmy gośćmi w tym wymiarze, w którym omnipotencję sprawują siły natury, obecne co prawda w rzadko podlegającym opisowi tle, lecz zawsze odznaczającymi swą obecność w puencie – momencie decydującym i chwytającym za serce. Poza opowiadaniami, rzecz jasna tylko na pozór ilustrującymi jakąś (hipo)tezę, wiele jest także tekstów „błądzących”, rządzących się niemożliwą do rozpoznania logiką i paradoksalnie odkrywających najwięcej. Co ciekawe najczęściej są to teksty wyróżniane przez interpretatorów jako najbardziej reprezentatywne dla Kafki. Występujący tam wyrzuceni poza nawias świata bohaterowie są sami przez siebie uwikłani w przeróżne zniewalające konflikty, z których wyswobodzić się mogą za pośrednictwem autodestrukcji lub sprzeniewierzenia się światu. Odgrywają więc na naszych oczach z góry zaplanowany scenariusz, dlatego czymś najkonieczniejszym przy lekturze opowiadań Kafki jest przyjęcie racji bohaterów za swoje. To unaocznia, że w tych krótkich prozach całą uwagę narratora absorbuje reprezentacja, a nie waloryzacja.
W Opowieściach i przypowieściach nazywanie nie stwarza, nadaje tylko światu widmowość, buduje złudzenie i poszerza granice nicości. To właśnie widmo lub duch odgrywają tutaj rolę inicjatorów, gdyż materialność zanika lub wprost się buntuje. Rozmyślnie Kafka unika rzeczywistości na rzecz jej negatywnego odpowiednika, gdyż poszukiwanie przez bohatera własnej miary istnienia, na przykład poprzez dążenia do napotkania realności w formie literalnej, skutkowałoby pozbyciem się statusu kogoś, kto istnieje, a z kolei samo trwanie nie jest niczym pożądanym, w przeciwieństwie do celu nadrzędnego – radości z wiedzy o swoim byciu. Będące treścią tych miniatur uprzedmiotowienie człowieka, poprzez sprowadzenie go do właściwości czysto fizycznych, nie jest tylko aktem aksjologicznym, ale także czymś, co doprowadza do tego, że wówczas, jak to jest tutaj określane, człowiek podlega zużyciu. Kafka, podając w wątpliwość utylitarny wymiar egzystencji, akcentuje problem tego, jak bardzo jednostka żyje wobec siebie samego, a nie wobec innych, czego bezpośrednim odzwierciedleniem są nasze wyobrażenia o tym, co dzieje się w tekście. Choć rozumiemy rzeczywistość opowieści (rzecz jasna tylko wtedy, gdy nie szukamy uzasadnień stanu wyjściowego) i możemy rozpoznać rządzące nią prawa, to już w żaden sposób nie jesteśmy zdolni do logicznego myślenia o tym, co wynika z konfrontacji bohatera z tym wszystkim. Kafka pokazuje, że szeroko rozumiana i upraszczająca problem „dziwność” jest reakcją na ból, który wynika z konieczności wyrzeczenia się swojej natury wobec życia wśród innych. Hiperbolizacja służy tutaj spotęgowaniu brzemienia, z jakim bohaterom Opowieści i przypowieści przychodzi się mierzyć, gdy natrafiają na antagonizmy kolejnych wariantów rzeczywistości, spośród których żaden nie jest prawdziwie realny. Choć z pewnością część czytelników tej książki, sugerując się drugim członem jej tytułu, w wielu narracyjnych rozwiązaniach doszuka się ech biblijnych przypowieści, to jednak wydaje mi się, że Kafka idzie zupełnie inną drogą i korzysta z idiomatycznej dykcji, choć tę tradycję (wraz z kabalistyką) kontynuuje i pozwala jej niekiedy dojść do głosu. U niego zwrot do odbiorcy (dydaktyzm i moralizatorstwo) są co prawda obecne, lecz zawsze dopiero wtedy, gdy czytamy jego utwór. W sposób literalny jest zupełnie nierozstrzygalne, ile z tego, co odczuwamy, zostało przewidziane przez twórcę, a ile z jego intencji jest przez nas dokumentnie nierozpoznanych. W przedstawionych w Opowieściach i przypowieściach wyobrażeniach sytuacji człowieka, który odznacza się syndromem sztokholmskim, ulega presji zewnętrzności i dokonuje aktów na wpół samobójczych, nierzadko na pierwszy plan wysuwa się koncepcja świata jako jednego wielkiego spisku.
W Przemianie, w tekście najsłynniejszym spośród tutaj zgromadzonych, znaczące jest, że tytułowe zjawisko zachodzi bez udziału czytelnika, jest podane jako pewnik i teoretycznie nie podlega dyskusji, gdyż warunkuje cały tekst. Jednakże niezwykle wiele zachodzi u Kafki właśnie wtedy, gdy to, co rudymentarne, uznamy za prowokacyjny efekt metaforyzacji. Pokazuje to, że jego bohaterów definiuje system, do którego przynależą i respektowana przez nich ideologia, dlatego tak często jest tutaj mowa o bezużyteczności i pozorności człowieka. Wynika to z udaremniania istotności „ja” poprzez wizualizowanie, że jego opór wobec tego, co uznawane za jedynie słuszne hermetyzuje go, wyobcowuje i eksponuje właściwą mu wrażliwość na działanie monotonii świata i uzależnienie rzeczywistości od tego, co w sposób niewytłumaczalnie agresywny godzi w ludzkość. Człowiek Kafki, zakotwiczony w świecie zepsutym, wart jest tylko tyle, ile inni widzą w nim potencjalnych korzyści dla siebie. Światoodczucie jest tutaj zogniskowane na bezsensie, które wyznacza szereg anomalii kreowanego świata – liczy się tu koniunkturalizm, partykularyzm, mechanicyzm i witalizm, a nie bliskość, miłosierdzie, przywiązanie, egalitaryzm i humanizm. Jednostka nic nie znaczy wobec zaborczego ogółu. Choć każdy człowiek jest nikim bez ludzi, którzy go otaczają, to współczesny paradygmat zwraca uwagę tylko na nieokreślone masy, gdyż to je łatwo kontrolować i sprowadzać na drogę samozagłady. Poszczególnemu „ja” nic przecież, poza odczuciem w gruncie rzeczy „niepotrzebnego” komfortu, nie przychodzi z wiedzy o tym, jakie miejsce zajmuje w „układance”, jaką jest państwo, kto lub co nim rządzi, jakie ma się wobec niego plany lub czy przysługują mu jakiekolwiek prawa, rzecz jasna poza „prawem” do służenia nieokreślonemu przywódcy. Z drugiej strony jednak wielokrotnie i „między wersami” pojawia się tutaj hipoteza, że być może to sam cierpiący jest winny swej sytuacji, gdyż niegdyś usłuchał fałszywego dzwonka i teraz – za sprawą przeznaczenia – odbiera zapłatę za swe czyny. W Opowieściach i przypowieściach wszystkiemu można zapobiec, we wszystko można zaingerować, z wyjątkiem trwania człowieka w zamkniętym kole jego życia, w którym zło przeplata się z dobrem, Eden z piekłem, a wyjściem z tego wszystkiego jest tylko rozerwanie tego układu i nieodwracalny koniec. Co ciekawe Franz Kafka wiele atencji poświęca temu, abyśmy unaocznili sobie, że my przecież to wszystko przynajmniej połowicznie wiemy i jesteśmy w stanie w ogólnych zarysach rozeznać się w tych zabójczych i nienaturalnych mechanizmach, lecz jego bohaterowie znajdują się w zupełnie innej sytuacji – dla nich, najczęściej, dehumanizacja, nieskonkretyzowane niebezpieczeństwo i absurdalność są czymś, co zmuszeni są uznawać za normalność. Z tych względów narratorzy Franza Kafki są permanentnie represjonowani i trwają w strachu przed czymś, co mogłoby wybić ich z rytmu lub zdemaskować ich „świat”.
Opowieści i przypowieści Franza Kafki to wielkie metafory współczesności. Na kartach tej książki możemy odnaleźć przerażającą syntezę naszej kultury, która nawet nie aspiruje do statusu afektywnej, lecz wprost prezentuje się jako fasadowa, skoncentrowana na pustych gestach, wypaczającej ogląd ornamentyce i hołdująca temu, co zastane, a nie rewolucyjne w formie. Archetyp geniusza literatury jawi się tu jako ktoś, kto w bezinteresowny i bezkompromisowy sposób odwraca wszystkie „mity” na nice po to, aby pokazać komuś bliżej niesprecyzowanemu, gdyż przecież większość z tych tekstów nie ukazała się za życia autora i miała ulec zniszczeniu, jak bardzo wielkie ideologie oraz totalitaryzmy teraźniejszości i przyszłości będą chciały w sposób podprogowy zakorzenić w umysłach subiektywizm i fałsz pod pozorem obiektywizmu i prawd objawionych. Nie bez powodu nazwisko Józefa z Procesu zaczyna się na literę K i niejeden z bohaterów tych tekstów ma na nazwisko Kafka. Autor Mostu w każdym swym potencjalnym czytelniku i każdym człowieku, który cierpi, zdawał się widzieć samego siebie. Dlatego w Opowieściach i przypowieściach wszystko w jakiś sposób wynika i sprowadza się do oporu względem tego, co narzucone i przede wszystkim wobec posłuszeństwa ideom, których zasięg nie jest możliwy do objęcia umysłem przez jednostkę zniewoloną, a więc kogoś, kto w podporządkowaniu się widzi doniosły akt człowieczeństwa. Niejednokrotnie pojawia się tutaj pogląd na temat niemożliwości istnienia czegoś takiego jak wolność prawdziwa, gdyż Franz Kafka, dopuszczając w swych tekstach do głosu każdego, pragnie nam pokazać, że siła każdej społeczności i ludzkości w ogóle tkwi w tym, iż każdy może bezkonfliktowo hołdować swym obsesjom, maniom i pasjom. Gdy jest zgoła przeciwnie i wprowadza się hegemonię duchową czy totalitaryzm, to każdej wrażliwej istocie pozostaje tylko ucieczka od świata. Wolna wola jest tutaj czczym wymysłem, podobnie jak „zdrowe” szaleństwo, wewnętrzny spokój i ataraksja. W świetle tego warto spostrzec, że Kafka symptomów tych wszystkich negatywnych przemian doszukuje się poprzez faktografię, która prawie zawsze przeważa nad zmysłowością. Czymś nieodzownym dla niego jest także myślenie o jednostce w kontekście, na przykład stosunków rodzinnych, których rozkład w jego przekonaniu wydaje się w sposób bezsprzeczny udowadniać brak emocjonalności u człowieka współczesnego, co w zwielokrotnionej formie odnajduje tutaj wyraz w napiętnowaniu postrzegania humanizmu za anachronizm.
W jego miniaturach najbardziej pociągająca jest perspektywa. Na pozór nic nie ma tutaj początku i końca, wszystko zdaje się trwać w punkcie zerowym właśnie po to, aby oddać niedostateczność sądów człowieka o świecie, jego bezprzykładną bezmyślność i narastającą przez to bezsilność. Każdy z tych tekstów staje się pełnowymiarowym objawieniem, w którym życie pospolite przepuszczane jest przez filtr złudnego nihilizmu i otwiera nas na metafizykę. Obcując ze światem Kafki i zastanawiając się wraz z nim, jaka jest natura zdarzeń niespodziewanych, warto zadawać sobie pytania o to, czy to, co widzi bohater jest prawdziwe i czy to, czego nie widzi, a o czym niewątpliwie wie, rzeczywiście ma miejsce. Warto jednak przy tym pamiętać, by analogicznych pytań nie kierować wobec naszej egzystencji, gdyż cudem uzyskana samoświadomość w tej materii, w świetle lektury tych tekstów, zaowocowałaby jedynie zagładą.
Autor: Przemysław Koniuszy
Franz Kafka „Opowieści i przypowieści”, przekł. L. Czyżewski, R. Karst, A. Kowalkowski, J. Kydryński, E. Ptaszyńska-Sadowska, A. Wołkowicz, J. Ziółkowski, posłowie: Karol Sauerland, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2016, s. 632