Inspiracją do napisania tej książki stała się wizyta José Saramago w restauracji w Salzburgu, gdzie znajdowały się figurki przedstawiające budynki jakie odwiedził pewien słoń podczas swej pamiętnej podróży w 1551 roku. Autor ten podjął się zatem rekonstrukcji historii, która na pierwszy rzut oka nie nosi znamion bycia czymś niezwykłym i tym samym godnym opisania. Wydaje się być bowiem opowieścią jakich wiele, bez zalążków czegoś rzadko spotykanego. Jednak to właśnie język ukształtowany w skondensowaną i aforystyczną treść czyni z tej powieści dzieło nietuzinkowe. Wszystko zaczyna się w Lizbonie, gdzie król Portugalii Jan III, niezadowolony podarowanym kiedyś prezentem, postanawia obdarować swego kuzyna księcia Maksymiliana Austriackiego, regenta Hiszpanii, zwierzęciem o imieniu Salomon. Z tego powodu zwierzę zmuszone zostało do uciążliwej, niemiłosiernie długiej i wyczerpującej podróży z Lizbony do Wiednia. Płonne są zatem nadzieje tych, którzy oczekują po tej książce porywającej fabuły. Tutaj, jak przystało na dzieło wybitnego prozaika, dominuje bowiem filozoficzno-historyczny wymiar egzystencji. Poza tym tę książkę możemy uznać nawet za podsumowanie wcześniejszych twórczych dokonań autora. Jak zwykle za pośrednictwem linearnych historii Saramago chce przekazać treści niezwykłe i uniwersalne. Główne tezy „Podróży słonia” oscylują wokół problemu przeszłości, która jawi się w umyśle autora jako „wielka kupa kamieni”[1]. Wielu chciałoby pominąć ją w swych codziennych obserwacjach rzeczywistości. Niektórzy jednak wciąż są badaczami, skupiającymi się na nawet najmniejszych szczegółach. Tylko oni podnoszą każdy z kamieni, chcąc na własnej skórze sprawdzić „co się pod nimi kryje”[2]. Tym samym za sprawą istnienia wielu podmiotów poznających odmienne mogą być wnioski końcowe, z których nadrzędny jest ten, iż wszystko to co piękne zawsze może zostać skalane. Podobnie dzieje się z charakterem człowieka, w którym wraz z ubiegiem czasu zaczynają dominować wady, a zalety niepostrzeżenie umykają. Słoń jest zatem tylko pretekstem do moralizatorsko-dydaktycznego wydźwięku powieści, czego dowodem są na przykład tego typu fragmenty:
„Każdy jest taki, jaki się urodził, ale zawsze trzeba się liczyć z możliwością, że pojawią nam się na drodze istotne wyjątki, jak to jest w przypadku Sulejmana, który nie urodził się po to, by być myślicielem, ale nie miał innego wyjścia (…).”[3]
Słoń to zwierzę symboliczne, postrzegane jako znak szczęścia, radości i powodzenia. Jest więc wszystkim tym czego brakuje każdemu z nas. Jak wyznaje narrator:
„Nie co dzień pojawia się słoń w naszym życiu.”[4]
Należy zatem bez mrugnięcia okiem cieszyć się tym co daje nam los. Według tej zasady zachowywali się wszyscy ci, którzy niespełna pięćset lat temu mieli okazję zetknąć się ze słoniem indyjskim z ponurą aprobatą maszerującym przez Europę Środkową. Każdy darzył go ogromnym, choć krótkotrwałym szacunkiem, ani razu nie spotkał się podczas swej podróży z nienawiścią i agresją. Wielu odbierało go jako istotę nadnaturalną, obdarzoną zdolnościami jakie były nieosiągalne na ziemi dla przeciętnych jednostek. Nawet osoba prowadząca narrację przyznaje, że „rządził się zasadami, które nie mieściły się w żadnym znanym kodeksie moralnym”[5]. Bardzo ważny i występujący ze znaczną częstotliwością jest tutaj wątek stosunku człowieka do zwierząt, który opisywany z perspektywy wieku XVI nieznacznie różni się od tego co prezentuje nasza cywilizacja w XXI stuleciu. Według autora słoń musi być zwierzęciem obdarzonym niezwykłą cierpliwością, gdyż wielokrotnie znosi bez sprzeciwu wiele szykan ze strony ludzi. Przejawia się to między innymi podczas polowania, gdy zwierzę ścigane jest w celu zabicia i zabrania mu drogocennej kości słoniowej.
Także ukształtowanie tej powieści wymaga szczególnego zainteresowania. Narrator (kreowany jako uczestnik wyprawy) robi wszystko, aby w umyśle odbiorcy stworzyć wrażenie współuczestnictwa w podróży i współautorstwa całej opowieści, co czynione jest na przykład za pomocą tego typu sformułowań:
„Zmęczeni długim marszem przybyliśmy (…).”[6], „Wszak nikt by tego nie powiedział, a na pewno nie my, którzy tu jesteśmy.”[7]
Skromny autor jest przekonany o niedoskonałościach własnego warsztatu. Między innymi według niego jest to zauważalne przy opisach pejzażu, których piękno może zostać w pełni docenione tylko za pomocą fotografii lub malarstwa:
„Prawda, gdybyśmy chcieli ją przyjąć w całej jej surowości, jest taka, że nie sposób opisać pejzażu słowami. Albo raczej, że jest to możliwe, ale nie warto tego robić. Zadaję pytanie, czy warto pisać słowo góra, skoro nie wiemy, jak góra nazwałaby samą siebie.”[8]
Również czas poczynił pewne spustoszenia w wykorzystywanych przez pisarza źródłach, zniekształcił całą opowieść. Narrator jest jednak świadomy, że korzysta tylko z tego co wtórne i za każdym razem stara się to zaznaczać:
„Nie byliśmy tam, polegamy tylko na przekazach, a kto może wiedzieć, cóż one są warte (…).”[9]
Występuje tutaj także wiele fragmentów, które można potraktować za wskazówki dla czytelników próbujących swoich sił w pisaniu. José Saramago wielokrotnie podkreśla, że podczas przebiegu narracji trzeba nieustannie myśleć o odbiorcy, zastanawiać się czy osoba czytająca napisane przez nas zdania podąży za naszym tokiem myślenia. Narrator zaznacza na przykład:
„Przez te wyjaśnienia, zresztą niezbędne dla zachowania spokoju obecnych i przyszłych czytelników, ominęliśmy (…).”[10]
Niekiedy przybiera to formę bardziej wyrafinowaną, wskazującą na niezwykłe wyczucie autora „Podróży słonia”:
„Uznajemy w tym miejscu, że wyraźnie ironiczny i nonszalancki ton wprowadzany na tych stronach za każdym razem, gdy musimy mówić o austrii i o jej mieszkańcach, był nie tylko agresywny, ale również ewidentnie niesprawiedliwy. Nie, żeby takie były nasze zamiary, już wiemy, że w pisarskiej robocie nierzadko słowo ciągnie słowo tylko dlatego, że razem dobrze brzmią, wielokrotnie w ten sposób zarzucając szacunek na rzecz lekkomyślności, etykę na rzecz estetyki, jeśli mieszczą się w dyskursie takim jak ten, tak uroczyste idee, a do tego jeszcze bez żadnej korzyści dla nikogo.”[11]
Dominantą całej książki jest satyra, wisielczy humor i wszechobecna ironia. Sztuczny dramatyzm w wielu przypadkach wywoła zapewne w czytelniku przeczucie obcowania z tekstem wymagającym, opartym na konfrontacji prawdy z konfabulacją. Wiele przykładów tego typu fragmentów możemy odnaleźć w opisie przejścia słonia przez Alpy:
„Wspaniałe to były czasy, w których gdy ktoś spadał, rozbijał się tysiąc metrów poniżej, na dnie doliny już zasłanej żebrami, piszczelami i czaszkami innych równie nieszczęsnych awanturników. To było życie.”[12]
Nie brak tu także aluzji do realiów życia w ówczesnym świecie. Jako, że podróż słonia przypadła na czasy reformacji i ten drażliwy temat musiał zostać w powieści ujęty, oczywiście w sposób satyryczny. Zmuszenie słonia do uklęknięcia przed kościołem, aby podupadająca instytucja mogła chwalić się nastaniem „cudu”, przedstawione jest w iście karykaturalny sposób co doprowadza na przykład do takiej konkluzji:
„ach, lutrze, lutrze, ileż racji miałeś”[13]
W celu podkreślenia absurdalności tego wydarzenia autor konfrontuje je z myślami opiekuna słonia, który zaskoczony jest stosunkiem Europejczyków do religii:
„Zadaje sobie pytanie o to, dlaczego nie przyszło mu do głowy sprzedawać słoniowych włosów, gdy mieszkał w Indiach, i w najgłębszych zakamarkach swojego serduszka czuje, że mimo przesadnego rozmnożenia bogów, podbogów i demonów, które je trapią, znacznie mniej jest przesądów w jego rodzinnych ziemiach niż w tej części cywilizowanej i niebywale chrześcijańskiej Europy, która potrafi w ciemno kupować włos słonia i pobożnie wierzyć w wymysły sprzedawcy. Mieć potrzebę płacenia za własne marzenia, to musi być najgorsza desperacja.”[14]
„Podróż słonia” to powieść niezwykła. Długie, meandryczne zdania, nowatorska interpunkcja i pisownia nazw własnych minuskułą wskazuje na zdecydowanie ponadprzeciętną świadomość twórczą autora. Pełna symboli, wzruszających opisów i uniwersalnych myśli, które mają za zadanie oddziaływać na umysł nie tylko w trakcie lektury.
W ostatnich partiach „Podróży słonia” odnaleźć można takie stwierdzenie:
„(…) ludy iberyjskie bywają zadowolone z byle powodu, są jak dzieci.”[15]
i to ono właśnie oddaje prawdziwy klimat tej pozycji specyficzny ze względu na pełną mistycyzmu otwartość na świat, ludzi i to co otacza samego twórcę.
Autor: Przemysław K.
José Saramago “Podróż słonia”, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2012, s. 210
——————————–
[1] s. 31
[2] Ibid.
[3] s. 197
[4] s. 58
[5] s. 155
[6] s. 231
[7] s. 197
[8] s. 225
[9] s. 227
[10] s 162
[11] s. 165
[12] s. 203 – 204
[13] s. 188
[14] s. 185
[15] s. 236