“Głos” to już trzecia wydana w naszym kraju książka Arnaldura Indriðasona, chyba najchętniej czytanego pisarza w Islandii, którego utwory zostały dotychczas przetłumaczone na ponad dwadzieścia pięć języków. Jest ona jednocześnie szóstą częścią bardzo popularnego cyklu kryminałów opowiadającego o losach komisarza Erlendura i jego dwóch pomocnikach: Elinborg i Sigurdurze Olim.
Tym razem muszą rozwikłać zagadkę morderstwa Gudlaugura Egilssona, pięćdziesięcioletniego portiera odnalezionego w zapomnianym przez wszystkich skromnym pomieszczeniu hotelu, gdzie przepracował wiele ostatnich lat swojego życia. Nikt z otaczających go ludzi nawet nie podejrzewa, że niegdyś, w latach swojej młodości, wielu dostrzegało w nim ogromny potencjał. Jako solista chóru chłopięcego obdarzony niepowtarzalnym talentem i ogromnymi predyspozycjami wokalnymi stał się gwiazdą dziecięcą. Niestety, nigdy nie dane mu było poznać swojej prawdziwej wartości – osaczający go rówieśnicy stale mu dokuczali, zazdroszcząc mu pięknej pasji, dalekosiężnych celów i osiągnięć, których oni nigdy nie mieli dokonać. Wynikający z tego nieustanny brak pewności siebie został spotęgowany na dodatek śmiercią matki będącą jedyną osobą, której w pełni ufał. Despotyczny ojciec zabrał mu dzieciństwo, pozbawił najpiękniejszych chwil życia, a kontakty z topniejącym w oczach gronem kolegów ograniczył jedynie do szkoły, gdzie chłopiec był ciągle zastraszany i brutalnie bity. To właśnie ten rodzic, który wszystkie swoje niezrealizowane ambicje życiowe przeniósł na syna, zniszczył w nim radość z życia, mającego być jedynie sposobem na wykonanie jego wygórowanych oczekiwań. Chciał, aby jedynym znanym światem dla jego dziecka stała się rzeczywistość przepełniona muzyką, żądzą pieniędzy i nieograniczonej sławy z której mógłby czerpać całymi garściami.
Chłopiec będąc stale uświadamiany, że o swoich problemach nie może nikomu powiedzieć, a wszystkie doznane szykany musi potulnie znosić na rzecz przyszłego sukcesu, stał się coraz bardziej wyizolowany i zamknięty w sobie. Jednak, jak to zwykle bywa w takich historiach, podczas ostatniego przełomowego występu młodzieńca natura dała o sobie znać. Dzięki nieuchronnemu dojrzewaniu oraz niepowstrzymanym prawom przyrody dziecko straciło swój anielski głos, za który tak wiele osób jednocześnie go podziwiało i nienawidziło. Nigdy nie dane mu było być sobą, a gdy stał się dorosły, pamiątką dawnych, nieszczęsnych chwil, zostały dwie wydane przez niego płyty, będące obiektem poszukiwań zagranicznych kolekcjonerów, którzy byli w stanie zaoferować każdą sumę, by choć w niewielkim stopniu zasmakować dzieło artysty skazanego na bezpowrotne zapomnienie. Policjant Erlendur od razu domyśla się, że kluczem do rozwiązania zagadki morderstwa jest odkrycie całej prawdy o przeszłości zapomnianego solisty, który został okrutnie skrzywdzony przez rzeczywistość w jakiej przyszło mu żyć i ludzi, nie mogących dosięgnąć jego prawdziwej osobowości.
Druga książka, o której pragnę tutaj wspomnieć, to “Szlak kości”, debiutancki kryminał archeologiczny brytyjskiej pisarki Elly Griffiths i jednocześnie pierwsza część jej bardzo dobrze zapowiadającego się cyklu o przygodach Ruth Galloway. Jest samotną, czterdziestoletnią kobietą, która mieszka w pobliżu Słonych Błot, bagien położonych w skrywającym wiele tajemnic hrabstwie Norfolk we wschodniej Anglii. To właśnie w tym znienawidzonym przez wszystkich za swą nieodgadnioną tajemniczość miejscu główna bohaterka odkrywa starodawny krąg rytualny, pochodzący jeszcze z epoki brązu, uważany przez ludność prehistoryczną za miejsce święte, ośrodek kultu i punkt złączenia nieba z ziemią. W tym samym czasie w nieznanych okolicznościach ginie Lucy Downey, a problem jej zniknięcia próbuje rozwiązać inspektor Harry Nelson, ambitny i szorstki w obyciu funkcjonariusz, który po dziesięciu latach nieudanych poszukiwań odnajduje w pobliżu miejsca dawnego archeologicznego znaleziska szczątki dziecka. Mając nadzieję, że to kości zaginionej dziewczynki prosi o pomoc Ruth, wykładowcę małoznaczącego uniwersytetu specjalizującego się w archeologii sądowej. Kobieta, ku udręce policjanta nękanego przez dziennikarzy, żądających rozwiązania dawnego śledztwa, klasyfikuje kości jako pozostałość ofiary złożonej ponad dwa tysiące lat temu pradawnym bogom. W międzyczasie ginie kolejne dziecko, a pomiędzy główną bohaterką i policjantem rodzi się dziwna więź. Dzięki tej fabule wyłania się bardzo interesujący profil psychologiczny głównej bohaterki. Ruth jest bardzo rozgoryczona, przytłacza ją stale pogłębiana samotność, z którą nie umie sobie poradzić, boi się otaczających ją ludzi, nieudolnie szuka u nich zrozumienia, a jednocześnie nie chce z nimi nawiązywać kontaktu wiedząc, że nie sprostałaby ewentualnemu odrzuceniu. Jest świadoma tego, iż z kretesem zmarnowała całe swoje dotychczasowe życie, a świadomość pewna swych wad nie próbuje z nimi walczyć, akceptując je. Ucieka od swojej katolickiej rodziny, hołdującej całkiem odmiennym życiowym ideom i nie mogącej pojąć jej hermetycznego świata, w którym nie ma miejsca dla kochającego męża i dzieci, a ich rolę spełniają dwa koty.
Wbrew pozorom jest to bardzo interesująca opowieść, jednak wyłączenie na poziomie konceptu; bardzo widoczne jest tutaj “piętno” debiutu – autorka nie nabyła jeszcze, bardzo ważnej w tym gatunku, umiejętności stopniowania napięcia i powolnego, lecz skutecznego, wprowadzania nowych elementów. Jednak książka ta bardzo dobrze rokuje na przyszłość – zakończenie jest bardzo burzliwe i choć praktycznie od początku czytelnik jest wstanie zidentyfikować mordercę pozycja ta zawiera wiele ciekawych zagadek, co wskazuje na to, że Griffiths dzięki pracy włożonej w tę historię wiele się nauczyła. W takim razie należy zastanowić się nad tym, czy zabieg skrytego wskazania czytelnikowi mordercy nie był z góry zamierzony? Moim zdaniem postać zakompleksionej kobiety jest jedynie pretekstem do ukazania istoty współczesnego życia, w którym wielu ludzi może ukrywać się ze swoimi psychicznymi problemami raniąc tym (często w sposób bezpośredni) otaczające ich społeczeństwo. Współczesne kryminały, dzięki stałemu wzrostowi miłośników, coraz częściej przejmują rolę literatury społecznej, mającej na celu uzmysłowienie nam, że codzienną rzeczywistością rządzą prawa, na które ludzie nie mają żadnego wpływu, a większość otaczających nas osób zostało obdarzonych tak skomplikowanym charakterem, że bez pomocy kogoś z zewnątrz sami nie mogą dać sobie rady ze swoim życiem. Czy celem tych dzieł nie jest tak naprawdę doprowadzenie odbiorcy do wstrząsającego zakończenia w którym wraz z autorem dosięga on prawdy będącej próbą zwrócenia uwagi na ważny problem dzisiejszego świata?
Autor: Przemysław K.
Arnaldur Indriðason “Głos”, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2011 s. 338
Elly Griffiths “Szlak kości”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011 s. 357