Egzystencjalny dramatyzm

Georges Simenon to bezwątpienia pisarz-maszyna, prawdziwy tytan pracy – opublikował ponad czterysta powieści sygnowanych własnym nazwiskiem jak i licznymi pseudonimami.  Ten urodzony ponad sto lat temu w Belgii, piszący po francusku, człowiek powszechnie uważany jest za twórcę powieści kryminalnej, a większość osób zna go zapewne ze słynnego cyklu o komisarzu Maigrecie, który liczy przeszło siedemdziesiąt książek. Paryski ekspres, o którym pragnę tutaj wspomnieć, to powieść pierwotnie wydana w 1938 roku, w wydawnictwie Gallimard – jednym z najbardziej wpływowych oficyn francuskich pod wiele wyjaśniającym tytułem: L’homme qui regardait passer les trans (co w tłumaczeniu daje nam: Mężczyzna, który obserwował pociągi). Jest to utwór bardzo nieznany, co zważywszy na ogromny dorobek tego twórcy, nie jest rzeczą niezwykłą. O wiele bardziej frapujący jest sam wybór konwencji jakiego dokonał Simenon rozpoczynając jej pisanie, wybrał natomiast powieść obyczajowo-psychologiczną, a nie kryminał, którego jest przecież niekwestionowanym królem.

Głównego bohatera tej powieści – Keesa Popingę – poznajemy w Groningen (mieście położonym w północnej Holandii) pracującego w firmie zajmującej się zaopatrzeniem statków. Jest na pozór szczęśliwym człowiekiem: ma piękną willę, kochającą żonę oraz dwójkę dzieci, na których utrzymanie nie żałował pieniędzy. W rzeczywistości jego potomstwo nie było mu bliskie, troszczył się jedynie o ich wartości materialne, duchowo natomiast traktował je jak powietrze, jak zbędny przedmiot, którego utratą nie warto się martwić. Jednak w głębi serca czuje się bardzo nieszczęśliwy i oszukany przez życie, które go brutalnie osaczyło, zmusiło do przestrzegania ścisłych zasad i stosowania iście królewskich manier, wymaganych od człowieka jego stanu; nudzi go drobnomieszczaństwo i wynikająca z tego nuda i monotonność. W rezultacie pewnego dnia czara goryczy się przebrała: spacerując po mieście w poszukiwaniu swojego szefa, odnajduje go w podrzędnym pubie, gdzie zostaje poinformowany o bankructwie przedsiębiorstwa. Obaj upijają się bez opamiętania i postanawiają zmienić swoje dotychczasowe życie. Kees bez żadnego uprzedzenia swojej rodziny wyrusza pociągiem do Amsterdamu, gdzie (przypadkowo) zabija Pamelę – kochankę swojego pracodawcy. Nie wzbudzając w sobie żadnej skruchy i żalu znów zmienia miejsce pobytu – wyjeżdża do Paryża, gdzie poznaje, jak na jego niewybredny gust, przepiękną Jeanne Rozier, która wprowadza go w przestępczy świat miasta. Będąc wielkim miłośnikiem gry w szachy zabawia się z poszukującą go policją w swoistą grę, czyniąc jednocześnie miejscowość, do której trafił, szachownicą do ulubionej gry po której ucieka przed śledczymi. Utwór ten bardzo przypomniał mi Don Kichota, w którym czytamy o Alonzie – mężczyźnie, który całe swoje życie spędził na lekturze opowieści o prawych rycerzach i postanowił zostać jednym z nich. W tym przypadku mamy do czynienia z bohaterem będącym miłośnikiem książek kryminalnych, dzięki czemu nauczył się jak uniknąć aresztowania w czym zapewne pomaga mu jego rozległe wykształcenie i znajomość czterech języków obcych.

Na uwagę zasługuje także fakt, że od samego początku znamy postać mordercy i poznajemy jego arcyciekawe rozmyślania. Brak tu jakiejkolwiek brutalności: autor tak prowadzi narrację, że czytelnik nie jest w stanie w żaden sposób winić Keesa Popingi, gdyż ten nieustannie go uświadamia, iż jego życiem rządził przypadek, a jego czynów nikt nie jest w stanie zrozumieć. Rzeczywistość, która go przytłacza, między innymi za pomocą prasy, nadaje mu przeróżne epitety, takie jak: paranoik, szaleniec i wariat, co jest dla niego całkowicie niezrozumiałe i bezpodstawne. Śledzi patetyczne reportaże o swoich domniemanych zbrodniach, zamieszczane we wszystkich paryskich dziennikach, i, gdy w prasie znikają wzmianki o jego osobie, postanawia wysyłać listy w których objaśnia wiele faktów na temat swojej osoby, aby być stale obecnym w świadomości paryżan. Zdumiewające jest to, że będąc całkowicie nieświadomym tego co robi nieustannie myśli o tym jak jego wizerunek jest odbierany przez francuskie społeczeństwo. Kees przez całą swoją paryską wędrówkę zastanawia się kim tak naprawdę jest, ucieka od swoich dawnych przyzwyczajeń uważając, że mógłby zostać dzięki nim bardzo szybko rozpoznany. Jego pozorna wolność, uzyskana dzięki ucieczce od dawnego życia jest zatem bezsensowna, nadal nie uznaje swojej rzeczywistej tożsamości. Wreszcie, w punkcie kulminacyjnym powieści, gdy trafia do miejsca w którym jest całkowicie odizolowany od ludzi, zdaje sobie sprawę ze swej olbrzymiej naiwności, z którą przegrał morderczą walkę. Bardzo fascynujący profil głównego bohatera w mistrzowski sposób dopełnia gęsta i bardzo mroczna atmosfera Paryża ubiegłego wieku, która sprzyja ukazywaniu degrengolady głównego bohatera. Dobrze się stało, że polscy czytelnicy mogą zapoznać się z tym dziełem w tak mistrzowskim opracowaniu dokonanym przy współpracy z The New York Review of Books; ogromne podziękowania należy również skierować do autora przedmowy – Bogusława Panka – któremu powierzono zadanie wprowadzenia czytelnika w skomplikowany świat simenonów.

Autor: Przemysław K.

Georges Simenon Paryski ekspres przeł. Krzysztof Teodorowicz, WAB, Warszawa 2011

Egzystencjalny dramatyzm