„Życie w sztuce można schematycznie podzielić na dwa lub trzy etapy. Na pierwszym artysta odkrywa lub zadaje sobie wielkie pytanie. Na drugim trudzi się nad znalezieniem odpowiedzi. A potem, gdy żyje już wystarczająco długo, dochodzi do trzeciego etapu, kiedy owo wielkie pytanie zaczyna go nudzić i musi szukać inspiracji gdzie indziej”, czyli nie ma alternatywy dla narzekania, bo rzeczywistość i fikcja w „ugruntowaniu wyobraźni w konkrecie” są jednością

inline_950_http://myliterarytour.files.wordpress.com/2014/08/tu-i-teraz.jpg?w=703„Tu i teraz” to zbiór pełnej pasji korespondencji powstałej na przestrzeni 2008-2011 roku, zapis niesamowitej i nietuzinkowej dyskusji toczonej pomiędzy Johnem Maxwellem Coetzee (rocznik 1940, dwukrotnym zdobywcą Nagrody Bookera, laureatem Nagrody Nobla) i Paulem Austerem (rocznik 1947, nowojorczyka dzielącego swój czas pomiędzy reżyserowanie filmów oraz pisanie książek i scenariuszy). Zjawisko, jakie wspólnie tworzą, nie polega tylko na wyrażeniu smutku wobec przeszłości, gdy jeszcze kogokolwiek interesowała tradycyjna wymiana myśli i podtrzymywanie przyjaźni, lecz również na olśniewającym czytelnika docieraniu do sedna tego, co w istocie stanowi o sensie naszego bycia „tu i teraz”, jako współtwórców otaczającej nas przestrzeni oraz interpretatorów wszechobecnych symboli.

To nade wszystko opowieść o transparentności i małomówności, która w tym unikalnym przypadku metaforycznie usiłuje rozwikłać zagadkę „wieloznacznej przestrzeni niewiedzy”[1], od zawsze nurtującą intelektualistów. Nie mowa tu jednak o abstrakcyjnych zjawiskach, lecz wydarzeniach organizujących życie ludzi na całym świecie, takich jak na przykład światowy kryzys finansowy, dla Coetzeego zupełnie „nierzeczywisty”, gdyż przecież nie wydarzyło się nic możliwego do doświadczenia. Jak to możliwe, że ludzie stali się ubożsi, jeżeli nastąpił tylko „spadek liczb”, które w istocie rzeczy nie przedstawiają przecież żadnej wartości i nie są odzwierciedleniem tego, co dostępne na wyciągnięcie ręki. Zdaniem tych pisarzy, jedynymi winnymi tej sytuacji, są ci wierzący w uprzednio arbitralnie wykreowaną i pozbawioną fundamentów fikcję. Jest to dyskusja oparta na wzajemnym sygnalizowaniu sobie kwestii koniecznych do omówienia i przemyślenia, które są oczywiście analizowane przez wielu badaczy współczesności, lecz dopiero za sprawą argumentacji oraz perspektyw Coetzeego i Austera nabierają znamion elementów składających się na absurdalność świata, z jakim przyszło nam się zmierzyć. Jednym z takich czynników jest problem bezceremonialnej powtarzalności wrażeń, mających swe źródło w marnowaniu cennego czasu na oglądanie „heroicznego” sportu w telewizji. Choć wszechobecny jest tutaj „pesymistyczny” klimat ich powieści, to jednak – z poziomu takich rozważań – są w stanie przejść do wyrażenia ufności w możliwość urzeczywistnienia koncepcji wszechobecnego szczęścia; w tej materii są oczywiście tylko „sygnalizatorami”, wskazującymi konieczność, a nie gotowe rozwiązania, jak pisze Paul Auster: „Chciałbym, żeby wszyscy na świecie mieli satysfakcjonującą pracę, w której się spełniają, zarabiali wystarczająco, by uciec przed zagrożeniem biedy, ale nie mam pojęcia, jak osiągnąć te cele”[2]. Niewiele czasu po wyartykułowaniu tej konkluzji jest już wiadome, jakie są przyczyny tej „niemożliwości”. Jak się okazuje, ludzie sami skazują się na nieszczęście (reprezentowane przez „całkowicie sztuczną rzeczywistość kryzysu” i  powszechny marazm), nie chcąc poprawić swojego losu, np. za pomocą wykreowania nowej przestrzeni, tym razem rozumianej jako „przenegocjowana rzeczywistość”[3].

Bez wątpienia jest to pozycja przeznaczona dla miłośników prozy tych dwóch gigantów literatury, którzy do niewielkiego stopnia pokazują tutaj swoje prawdziwe (tj. prywatne) oblicze, dlatego zrozumiałe jest, że tak wiele mówi się tu o konieczności doskonalenia się w swojej dziedzinie, czyli wypracowywaniu „widzialnego przejawu ideału człowieczeństwa”[4]. Ich wkładem w rozwój cywilizacji jest progres osiągnięty w technice narracji. Kreując tutaj swoją wizję sztuki słów rzecz jasna skupiają się na medium im najbliższym, czyli powieściach, których tworzenie – jak się okazuje – „jest pełne wątpliwości, pauz i wykreśleń”[5]. W tym właśnie należy doszukiwać się przyczyn ich fascynacji sportem. Zarówno Coetzee jak i Auster nie pragną ostatecznego zwycięstwa, lecz jako prawdziwi idealiści i mistrzowie pióra chcą zaprezentować się jak najlepiej, dać z siebie wszystko, by w choć nikłym stopniu odcisnąć swe piętno na literaturze i umożliwić jej rozwój. Nie sposób nie zgodzić się z wydawcą, który niniejszą książkę promuje jako „Fascynujące zderzenie różnych temperamentów i światów”, ponieważ to właśnie eskalacja owych różnic jest tutaj najbardziej frapująca. Auster wielbi anegdoty, zabawne i przerażające historie. Coetzee wydaje się być filozofem. To on relacjonuje przyjacielowi swoje rozważania nad etosem pierwszego wrażenia, w bezpośredni sposób związanego z bezzałożeniowym myśleniem i różnorodnością doświadczeń, z czego wprost wynika specyficzność realizmu jego dzieł, jak pisze: „Moja definicja realizmu polega na widzeniu i opisywaniu świata w ten sposób, by pojedyncze doświadczenia, zatrzymane w swojej unikatowości, zdawały się jednak mieć znaczenie, należeć do spójnego systemu”[6]. Dla niego ideałem jest fraza prosta i pozbawiona sztucznych ozdobników, co z uporem realizuje od początku swojej kariery literackiej, skupiając się nade wszystko na „ważkich pytaniach, nawet tych dotyczących życia i śmierci”[7]. To właśnie z jego powodu „Tu i teraz” to książka będąca niesamowitym zjawiskiem, gdyż Coetzee od zawsze unikał jakiegokolwiek uzewnętrzniania się. Choć w kwestii rozdzielenia sztuki od samego siebie – na szczęście – zdania nadal nie zmienił, to możemy odnaleźć tutaj wyjaśnienia odnośnie jego awersji do mediów i „upubliczniania” swojej osoby, co przeważnie przejawiało się podczas nielicznych wywiadów. Jak się okazuje winnymi tego stanu rzeczy są niekompetentni dziennikarze, którzy nie są w stanie zrozumieć, że „prawdziwa” i konstruktywna rozmowa z powściągliwym człowiekiem „jest możliwa tylko wówczas, gdy pomiędzy rozmówcami pojawi się jakaś iskra. A ona rzadko pojawia się podczas wywiadów”[8]. Choć Coetzee i Auster wciąż się ze sobą zgadzają, to niekiedy dochodzi tu do osobliwego przemilczenia opinii interlokutora, co najintensywniej widoczne jest przy omawianiu konfliktu na Bliskim Wschodzie (z perspektywy 2010 roku) i stanowi pewnego rodzaju dowód na ich wzajemne uzupełnianie się. Paul Auster zwraca szczególną uwagę na sytuację Żydów w tym regionie mówiąc przy tym, że „Izrael jest faktem i zniszczenie go spowodowałoby nieodwracalne szkody dla prawie wszystkich na świecie”[9] i snując przy okazji surrealistyczną wizję przekazania im – uprzednio wysiedlonego – stanu Wyoming. Coetzee zaś skupia się na Palestyńczykach twierdząc, iż „wyrządzono [im] ogromną niesprawiedliwość”[10].

„Tu i teraz” – jak wiele zbiorów korespondencji – dotyka nieskończonej gamy tematów, począwszy od szaleństwa współzawodnictwa, problemu przestrzeni w prozie, sztuce filmowej, różnic w czytaniu powieści bardzo dobrych i przeciętnych; jedzenia i doświadczenia emigracji (główne skrzypce gra tu oczywiście Coetzee, opowiadający o swoim pierwszym przybyciu do Nowego Jorku), aż po politykę Baracka Obamy, znaczenie nazw ulic, przegrywanie w sporcie, sensowność reagowania na zachowanie nieprzychylnych krytyków i zmierzch poezji. Ta ostatnia kwestia, oprócz tego, że  pozwala nam przy okazji dowiedzieć się, jacy poeci są im bliscy, to jeszcze uwydatnia ich stosunek do „poetyckości” w ogóle i zmniejszającej się roli literatury, gdyż zdaniem Austera: „Płomienne idee, które zapłodniły innowacje wczesnych modernistów, wydają się wypalone. Nikt już nie wierzy, że poezja (sztuka) może zmienić świat. Nikt nie ma już poczucia uświęconej misji. Poeci są wszędzie, ale rozmawiają tylko ze sobą nawzajem”[11]. Z oczywistych względów o tej sytuacji mówi się tutaj w kontekście krajów anglojęzycznych, w szczególności Stanów Zjednoczonych. W „Tu i teraz” poszukują uzasadnienia dla swojej działalności – intelektualiści zastanawiają się tu, czy w obecnych czasach jest jakikolwiek sens tworzenia fikcji, jeżeli w USA wszechobecna jest „pogarda dla wszelkiej działalności artystycznej”[12]. Wydaje się, że jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest to, że ci pisarze nadal są w stanie znaleźć odbiorców dla swojej twórczości i „żyć na krańcach wszechświata”[13], nie ulegając tendencji do unifikacji.

„Tu i teraz” to wielogłosowa i urzekająca opowieść o niepokoju, który dręczy tak samo intensywnie „dwóch starzejących się dżentelmenów dotyczący kierunku, w jakim podąża świat”[14]. Coetzee i Auster to odważni, czujni i „doświadczeni obserwatorzy komedii ludzkiej”[15] oraz dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości, którzy przede wszystkim koncentrują się na upadku bliskich im wartości, jak na przykład zmierzchu prawdziwej obecności (obserwowanym między innymi jako zastąpienie tradycyjnego obcowania ze sportem na odrealnione obrazy przedstawiane na ekranie telewizora). W równie bezpośredni sposób wyrażają tu swoją nostalgię za upadającymi na ich oczach ideami, którym poświęcili swe całe życie, kwintesencję czego widzą w zastąpieniu idei „biblioteki Borgesa” na „bibliotekę przyszłości”, czyli twór bez książek. Emanujący z tej korespondencji pesymizm jest oczywiście zrozumiały, jednak równie dużo poświęca się tutaj nowym wyzwaniom, które stoją przed pisarzami, gdyż przecież literatura nie zostanie nigdy unicestwiona, a zawsze za jej pośrednictwem – bez względu na zmieniające się trendy – trzeba walczyć o coraz to nowe techniki narracji.

Coetzee i Auster to wirtuozerscy kreatorzy wspaniałych powieści dający tym razem dowód na to, że sztuka pisania listów – tak samo jak prawdziwa przyjaźń –  nie umarły i mają się całkiem dobrze, co jest tym bardziej uspokajające jeżeli uświadomimy sobie, iż kultywują ją tacy mistrzowie słowa jak oni. Choć wydaje się, że literatura znajduje się tutaj na marginesie, to jej siła jest tutaj obecna na każdym kroku. Nawet do tego stopnia, że przy jej współudziale i w jej duchu błyskawicznie topnieje odległość pomiędzy Adelajdą i Nowym Jorkiem. Światami co prawda odrębnymi, lecz pulsującymi z niesłabnącą ożywczością i rozmachem.

Autor: Przemysław K.

Paul Auster, John Maxwell Coetzee „Tu i teraz. Listy (2008-2011)”, przekład: Katarzyna Janusik, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014, s. 240

——————————–

[1] s. 8

[2] s. 35

[3] s. 130

[4] s. 45

[5] s. 53

[6] s. 74

[7] s. 93

[8] s. 105

[9] s. 133

[10] s. 138

[11] s. 87

[12] s. 162

[13] s. 165

[14] s. 173

[15] s. 175

Cytaty wykorzystane w tytule tego tekstu pochodzą ze stron 85 i 183.

„Życie w sztuce można schematycznie podzielić na dwa lub trzy etapy. Na pierwszym artysta odkrywa lub zadaje sobie wielkie pytanie. Na drugim trudzi się nad znalezieniem odpowiedzi. A potem, gdy żyje już wystarczająco długo, dochodzi do trzeciego etapu, kiedy owo wielkie pytanie zaczyna go nudzić i musi szukać inspiracji gdzie indziej”, czyli nie ma alternatywy dla narzekania, bo rzeczywistość i fikcja w „ugruntowaniu wyobraźni w konkrecie” są jednością