Statyczny portret chybotliwego wszechświata

„Epitafium dla Lucy” to jeden z najnowszych tomików poetyckich poetów wywodzących się z tak zwanego Pokolenia 68’, w którego skład wchodzi między innymi Adam Zagajewski, Stanisław Barańczak i Ryszard Krynicki. Pochodzący z Cieszyna Jerzy Kronhold uważany jest za współtwórcę Nowej Fali, gdyż to w jego rodzinnym mieście odbywały się zjazdy tej krakowskiej formacji. Tom ten opublikowany został jako piąta część niedawno powstałej Serii Poetyckiej „Zeszytów Literackich”, dzięki której mieliśmy już okazję poznać utwory Marcina Kurka (autora poematu „Oleander”, nagrodzonego nagrodą Kościelskich), Anny Piwkowskiej („Lustrzanka”) oraz Natalii de Barbaro („Ciemnia”). Książka ta została podzielona na dwie części: „Walc angielski” i „Stare pieczki”. Uderza w nim przede wszystkim wyważone ukierunkowanie na szczegół, dynamiczne wyszukiwanie konkretu w otaczającym poetę statycznym świecie, pozbawionym dynamizmu uczuć. Poezja ta uderza w najniższe tony, przedstawia katastrofalną wizję świata, w którym wszystko umiera a nic nie powstaje. Zwraca uwagę inspiracja codziennością, przedmiotami na które przeważnie się nie zważa: dzwon, torebka, płatek kwiatu, skakanka, liść. Dopiero z tej perspektywy Jerzy Kronhold dąży do zasugerowania tematów historiozoficznych, metafizycznych. Ukazywany przez niego w zawoalowany sposób podmiot liryczny charakteryzuje się konsekwentnym zagubieniem w rzeczywistości. Tylko pesymistyczne wyznania wprowadzają pewien status samookreślenia. W wierszach tych radość odnajdziemy jedynie w momentach, gdy autor wraca do czasów swojej młodości, pierwszych wzruszeń i dziecięcego odruchu miłości. W ludzkiej egzystencji dostrzega tylko pewność nadejścia śmierci, natomiast pozorne szczęście jest dla niego złudzeniem, wytworem imaginacji. Autor, koneser pospolitych oznak istnienia, czerpie garściami z dorobku polskiej tradycji literackiej, lecz jednocześnie jego twórczość głęboko osadzona jest mentalnie w kulturze europejskiej i amerykańskiej. Książka warta uwagi tym bardziej, że „poezja to zaproszenie do tańca”[1], jest uniwersalną próbą uniknięcia losu „starszej siostry”[2], która wszędzie się spóźniała, lecz na spotkanie ze śmiercią z pewnością zdążyła. Dzięki niej wielu może zdać sobie sprawę z prawdziwego przeznaczenia poezji, którą tworzą ludzie grający na tej samej scenie „teatru życia” a nie istoty z najwyższych partii Olimpu.

Autor: Przemysław K.

Jerzy Kronhold “Epitafium dla Lucy”, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2012, s. 112


[1] s. 32

[2] s. 94

Statyczny portret chybotliwego wszechświata